Anna Wendzikowska jest bardzo aktywna w mediach społecznościowych, gdzie regularnie relacjonuje swoją pracę i życie prywatne. Celebrytka zdążyła już przyzwyczaić obserwatorów do publikowania zdjęć z dalekich podróży, na które wybiera się bardzo często. Tak było i tym razem, gdy poleciała na Martynikę. W międzyczasie porozmawiała z pracownikiem tamtejszego lotniska. Jaki był temat ich pogawędki? Rozmawiali o Polsce, a prezenterka doszła do pewnych wniosków.
Anna Wendzikowska spędziła kilka dni na Gwadelupie, skąd udała się w dalszą podróż. Kolejnym przystankiem w wycieczce celebrytki była wyspa Martynika, gdzie musiała dostać się samolotem. Na lotnisku, oczekując na 45-minutowy lot, zdążyła nagrać krótkie Instastory, w którym opisała swoją kontrolę.
Witam was z lotniska na Gwadelupie. Bardzo tu pusto, za chwilę lecę na Martynikę, drugą z moich wysp w tej podróży. Leci się tylko 45 minut, więc zaraz będę na miejscu, ale chciałam wam jeszcze opowiedzieć zabawną historię, która przed chwilą mi się przydarzyła. Otóż wyskoczył mi random check, czyli jak przechodzi się przez tę bramkę, to czasami dzwoni co którejś osobie, sprawdzany jest cały bagaż. Czy przypadkiem nie ma śladów jakichś materiałów wybuchowych. Przetrzepali mi plecak, sprawdzili mi ręce, buty - zaczęła Wendzikowska.
Przy okazji urządziła sobie małą pogawędkę z kontrolerem i doszła do wniosku, z czego Polacy tak naprawdę są znani za granicą.
Pan, gdy mnie sprawdzał, spytał mnie, skąd jestem, Odpowiedziałam, że z Polski, a pan na to: Do you know Milik? I tak się śmieję, że kiedyś, gdy mówiło się, że jest się z Polski, to było zaraz Jan Paweł II albo Wałęsa, a teraz głównie padają nazwiska piłkarzy, Zazwyczaj Lewandowski, a teraz Arek Milik, którego pozdrawiam - dodała.