W dniu wczorajszym do amerykańskich mediów trafiła smutna informacja o śmierci "dziewczyny Bonda" Tanyi Roberts. Informację do mediów przekazał jeden z jej agentów, Mike Pingel, mówiąc "jestem zdruzgotany. Była błyskotliwa i piękna. Czuję, jakby ktoś zabrał nam światło." Teraz okazuje się, że doszło do pomyłki. Tanya Roberts żyje.
Zaledwie dzień po tym, jak Mike Pingel poinformował magazyn "Hollywood Reporter" o śmierci gwiazdy, wydał sprostowanie. Okazuje się, że aktorka - wbrew wcześniejszym informacjom - nie umarła. Niestety, jej stan zdrowia nie jest dobry:
Otrzymałem potwierdzenie o jej śmierci, ale było to od bardzo zrozpaczonej osoby - jej partnera - wyjaśnia Pingel.
A więc tak, dziś rano o 10 szpital zadzwonił, żeby powiedzieć, że Tanya wciąż żyje, ale nie wygląda to dobrze. Miejmy nadzieję, że będziemy mieć informacje o jej stanie zdrowia już wkrótce. To przykre - mówi dla "THR".
Centrum Medyczne Cedars-Sinai, w którym leczy się Roberts, nie potwierdziło ani nie zaprzeczyło żadnym informacjom ze względu na "przepisy dotyczące prywatności pacjentów".
Warto przypomnieć, że Tanya Roberts straciła przytomność w Wigilię. Stało się to po jej powrocie ze spaceru z psem. Trafiła do szpitala, gdzie została podłączona do respiratora. Według doniesień jej stan jest nadal ciężki. Lekarze wykluczyli powiązanie z koronawirusem i nadal nie wiadomo, skąd tak nagłe pogorszenie zdrowia.
Tanya Roberts na stałe zapisała się w historii kina jako "dziewczyna Bonda" u boku Rogera Moore'a w filmie z 1985 "Zabójczy widok", jednak ta rola nie należała do jej najbardziej udanych. Krytycy uznali, że to właśnie do niej powinna trafić Złota Malina w kategorii "najgorsza aktorka". Roberts zakończyła karierę w 2006 roku, gdy zmarł jej mąż, Barry Roberts, który przez kilka lat chorował na zapalenie mózgu.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!