Na początku stycznia Meghan Markle i książę Harry ogłosili, że odchodzą z rodziny królewskiej. Zdecydowali się także wyprowadzić z Wielkiej Brytanii. Początkowo zamieszkali w Kanadzie, jednak później przenieśli się do Stanów Zjednoczonych, a konkretnie do Los Angeles. Ale i tutaj nie zagrzali długo miejsca. Zagraniczne media donoszą, że opuścili miasto.
Początkowo małżonkowie zastanawiali się nad kupnem domu w L.A. Przez jakiś czas wynajmowali willę należącą do Tylera Perry'ego, której wartość wyceniono na 18 milionów dolarów. Ich sąsiadami były największe gwiazdy, w tym m.in. Adele, Nicole Kidman oraz Mila Kunis z Ashtonem Kutcherem. Jak informuje "Page Six", Meghan i Harry nie mieszkają tam już od sześciu tygodni! Teraz przebywają w swoim domu, który znajduje się w Santa Barbara. Jest to ich pierwsza posiadłość, którą kupili w Stanach Zjednoczonych.
Jak zdradza źródło tabloidu, zależało im, żeby przenieść się w tajemnicy przed mediami. Chcieli nacieszyć się spokojem.
To był dla nich wyjątkowy czas jako pary i rodziny - mieć pełną prywatność przez sześć tygodni. Zamierzają zapuścić korzenie w tym domu i odnaleźć się w cichej społeczności, która zapewnia znaczną prywatność. To tutaj chcą wychować Archiego i mają nadzieję, że będzie mógł prowadzić tak normalne życie, jak to tylko możliwe - opowiadał informator.
Wiadomo też, dlaczego małżonkowie wyprowadzili się z willi. Ponoć nalegał na to Harry, któremu nie pasowały panujące w niej luksusy. Przytłaczało go to, że znowu mieszka w posiadłości przypominającej pałac. Znajduje się w niej osiem sypialni oraz dwanaście łazienek. Domownicy mają do dyspozycji greckie SPA z filarami i jacuzzi. W przestronnej jadalni ściany pokryte są freskami, a z wielkiego tarasu jest widok na całe miasto. Harry stwierdził, że nie tak wyobrażał sobie życie po odejściu z rodziny królewskiej. Możemy więc przypuszczać, że ich dom nie jest urządzony z taką pompą i zupełnie różni się od luksusowych posiadłości.