Meghan Markle i książę Harry w ostatnich dniach wypełniali obowiązki wobec korony brytyjskiej. Na czas ich delegacji 10-miesięczny Archie pozostał w posiadłości w Vancouver i był pod opieką bliskiej przyjaciółki Meghan, Jessiki Mulroney. Księżna wróciła do domu dość szybko, ale Harry zdecydował się zostać jeszcze kilka dni w Wielkiej Brytanii. Wychodzi na to, że miał sporo szczęścia, jeśli chodzi o powrót do Kanady.
Premier Kanady Justin Trudeau 16 marca ogłosił, że zamyka granice kraju w ramach prewencji, podobnie jak zrobiła to Polska kilka dni temu:
Czas podjąć wszelkie środki ostrożności, aby zapewnić obywatelom bezpieczeństwo - powiedział premier.
Z tego powodu osoby, które nie mają obywatelstwa kanadyjskiego, nie mogą przekroczyć granicy państwa. Dodatkowo władze zwiększają kontrole graniczne i samoloty rejsów międzynarodowych będą mogły lądować tylko na lotniskach w Toronto, Montrealu, Vancouver i Calgary.
Książę Harry dotarł do Kanady na kilka godzin przed zamknięciem granic. Gdyby zwlekał choć odrobinę dłużej, to miałby problem, żeby zobaczyć się ponownie z żoną i synem.
Para nie zdecydowała się zabrać malucha do Wielkiej Brytanii, w efekcie królowa była bardzo niezadowolona i smutna. Elżbieta obawiała się, że "już nigdy nie zobaczy prawnuka", dlatego zaprosiła rodzinę księcia Harry'ego do zamku w Szkocji. Para przyjęła zaproszenie i najpewniej spędzi lato w towarzystwie królowej, księcia Karola i księżnej Camilli.
Meghan Markle i książę Harry na początku roku ogłosili, że zrzekają się obowiązków na rzecz monarchii i chcą rozpocząć samodzielne życie w Kanadzie. Od początku marca para przebywała w Wielkiej Brytanii, spełniając ostatnie obowiązki wobec korony. Oficjalnie 31 marca książę i księżna Sussex pożegnają się z tytułami.
DK