"Kuchenne rewolucje". W dzisiejszym odcinku Magda Gessler odwiedziła restaurację "Ziołowa chata" w Brennej, której właścicielką jest Iwona.
Zgodnie z założeniami Iwony, menu jej lokalu miało się wyróżniać wyjątkową mieszanką ziół, ponieważ dania, które przygotowywała w zaciszu swojego domu, bardzo smakowały jej przyjaciołom. Oni też namówili ją do otworzenia własnego lokalu.
Prowadzenie restauracji wydało się jej strzałem w dziesiątkę, a że Iwony nie stać było na zatrudnienie pracowników, w „Ziołowej chacie” pomagali jej znajomi i córka. Szefem kuchni była sama właścicielka, która korzystała z domowych, sprawdzonych od pokoleń przepisów. Niestety dania z ziołami nie cieszyły się zbytnim powodzeniem wśród gości.
Ma pasje, kocha to co robi, oddaje całą siebie - powiedziała córka właścicielki.
Jeżeli nic się tu nie zmieni, będę musiała zamknąć to miejsce - przyznała Iwona.
W końcu w restauracji zjawiła się Magda Gessler. Restauratorka zamówiła w pierwszej kolejności kwaśnicę.
Kwaśnica bez ziemniaków? Rzadka rzecz... - przyznała.
Chwilę później kelnerka zaserwowała schabowego w ziemniakach. I tu zaczęła się katastrofa. Kotlet był spalony.
To jest to nasze danie dnia - powiedziała kelnerka podając danie.
Zawsze takie zjarane? To jest takie gorzkie, takie spalone - zapytała Magda Gessler.
Sytuację pogorszył gołąbek. Niestety, danie zostało podane bez sosu, bo ten... zniknął.
Miał być sos, ale go nie ma - powiedziała właścicielka.
Może jednak znajdziecie ten sos? Ktoś go wylał? - dopytywała się Gessler.
Jakby tego było mało, gołąbek był niedoprawiony.
Ale to gówno! Co wy mi dajecie? Podobno to jest domowa kuchnia. Dlaczego mi to podałaś? - krzyczała Magda i rzuciła talerzem.
Następnego dnia pracownicy restauracji byli w znakomitych humorach. Iwona miała bowiem urodziny, a przyjaciele zaskoczyli ją tortem i głośnym "sto lat". W nieco gorszym nastroju była natomiast prowadząca show.
Magda Gessler postanowiła porozmawiać z właścicielką i dowiedzieć się, dlaczego interes się nie kręci.
Założenia były inne. Miały być ryby, sałatki. Ale to nie wypaliło, więc zrobiliśmy ciężką, tłustą kuchnię - wyznała Iwona.
W końcu Magda zajrzała do kuchni. Okazało się, że pracownicy gotowali w niewłaściwych garnkach, a w lodówce znajdowały się "gotowe produkty".
Zabrakło mi energii. Nie chciało mi się w pewnym momencie do pracy przyjeżdżać, bo co tu robić? - skomentowała zrezygnowana właścicielka.
W końcu prowadząca przedstawiła pracownikom plan na "Ziołową chatę". Od tej pory w restauracji głównym daniem miała być zapiekanka i sznycle cielęce. Lokal zmienił z kolei nazwę na "Gospoda z górki".
Czas, aby w końcu wszystko było z górki, a nie pod górkę - powiedziała Gessler.
Prowadząca postanowiła sprawdzić też znajomość załogi na temat regionalnych produktów, a dokładnie serów. Okazało się, że egzamin został oblany.
Wy nie wiecie kompletnie nic. Ja nie wiem, jaka będzie przyszłość tej restauracji. Ja jestem przerażona - podsumowała Gessler.
Jestem wku*wiona - powiedziała córka właścicielki.
Czwartego dnia rewolucji prowadząca poprosiła pracowników restauracji, aby ustalili, co było powodem, dla którego w lokalu nie było gości. Córka Iwony stwierdziła, że jej mama ma problem z organizacją. Potwierdziła to Magda.
Ja mam wrażenie, że twoja córka jest starsza od ciebie. Ty jesteś kompletnie rozkojarzona - wyznała prowadząca.
W końcu przyszedł czas rewolucji i finałowej kolacji. Goście byli zachwyceni. Podano m.in kotlety baranie, puree z ziemniaków i szpinaku, gulasz z jelenia i cielęcina.
Fantastyczne - przyznała jedna z pań.
Zupka barania przepyszna. Mój ojciec tak robił tą zupę - powiedział mężczyzna.
Mimo sukcesu przyszłość lokalu była niepewna. Główny kucharz nie wiedział, czy zostanie w restauracji na dłużej.
Bez ciebie ja tu tego nie widzę - powiedziała Gessler.
Pięć tygodni później prowadząca wróciła do restauracji, aby sprawdzić, czy w lokalu wiedzie się dobrze. Okazało się, że kucharz, o którego walczyła Magda, tylko "bywa" w "Gospodzie z górki".
Gwiazda postanowiła spróbować dania. Zapiekanka nie do końca smakowała Gessler.
Jest sucha...
Podobnie było z zupą.
Ona po prostu nie pachnie baraniną. To nie jest to - wyznała.
Sytuację uratował gulasz. Ostatecznie Magda uznała rewolucję za udaną.
Jeśli chcesz być na bieżąco z informacjami ze świata show-biznesu, zaobserwuj nas na Instagramie>>
KS