W środę Doda została zatrzymana przez policję i jeszcze tego samego dnia usłyszała zarzuty w sprawie rzekomego zastraszania jej byłego narzeczonego, Emila Haidara. Budynek prokuratury opuściła po wpłaceniu 100 tysięcy złotych kaucji.
Adwokat Adam Gomuła, w piśmie przesłanym do redakcji Plotek.pl informuje, że piosenkarka o próbach zastraszania Emila Haidara dowiedziała się o wiele później.
Z całą mocą oświadczam, iż Dorota Rabczewska nie miała świadomości w zakresie działań podejmowanych w Jej imieniu, będąc w istocie zamieszana w całą sytuację całkowicie bez wiedzy i wbrew własnej woli. Również Emil Stępień – podejrzany w tym samym postępowaniu – potwierdza fakt, iż Dorota Rabczewska o działaniach osób obecnych w siedzibie firmy Emila Haidara, dowiedziała się kilka tygodni po zdarzeniu i nie miała z nimi nic wspólnego - czytamy w oświadczeniu.
Zaprzeczono również pogłoskom o tym, że zatrzymanie Dody nie obyło się bez kłopotów.
Nie są prawdą komunikaty i wypowiedzi, z których wynikałoby, iż stawiała opór policjantom, przeciwnie, wszystko odbyło się w sposób wyjątkowo sprawny i szybki, a czas jaki upłynął od Jej zatrzymania do chwili rozpoczęcia przesłuchania w Prokuraturze, wynosił łącznie nieco ponad 3 godziny.
Jeszcze w czwartek wydawało się, że Doda ma zakaz opuszczania kraju, tymczasem z oświadczenia wynika, że wokalistka może się bez przeszkód poruszać po świecie.
W chwili obecnej Dorota Rabczewska może również swobodnie opuszczać granice kraju, w tym również realizować wcześniejsze plany zawodowe i urlopowe.
W oświadczeniu znalazła się też interesująca uwaga sugerująca, że niektóre osoby mogą wykorzystywać całą tę sytuację do własnych celów.
Raz jeszcze należy podkreślić, iż postępowanie karne winno służyć ustaleniu prawdy obiektywnej, nie zaś promowaniu się tą drogą, przez niektórych jego uczestników. Liczę, że inni uczestnicy postępowania – w tym wokół osoby samego pokrzywdzonego – okażą umiar w promowaniu własnego wizerunku, a ich wypowiedzi odpowiadać będą prawdzie, nie będą zaś swoistym „koncertem życzeń”, który uprawiany od blisko roku, co najmniej czterokrotnie spotkał się z dezaprobatą Sądów, które konsekwentnie oddalały kolejne wnioski strony pokrzywdzonej.
Możemy tylko domyślać się, o kogo chodzi, ponieważ nikt nie został wymieniony z imienia i nazwiska.
JZ