Isabel czuje żal, że to koniec. Pamięta jednak przyjemne chwile. Dlatego w "Super Expresie" opowiada o zagranicznych podróżach, spacerach po Londynie czy dniach spędzanych w sypialni.
Na początku było tak świetnie! Skoczyłby za mną w ogień. Jestem przekonana, że on się zakochał od pierwszego wejrzenia. (...) Po kilku miesiącach powiedział, że mnie kocha. Wspomniał, że jest w trakcie rozwodu, że z żoną nie mieszka od kilkunastu lat. Mówił, że jest bardzo samotny - wspomina Isabel.
Uczucie szybko ich połączyło. Oświadczyny były logicznym krokiem.
Były bardzo tradycyjne. (...) Uklęknął i poprosił mnie o rękę. Dostałam klasyczny pierścionek - mówi druga żona Marcinkiewicza.
Z perspektywy czasu, okres narzeczeństwa wydaje się Isabel wyjątkowo szalonym, pełnym namiętności.
To było bardzo gorące uczucie. Było bardzo intensywnie. Chemia między nami była olbrzymia. On na początku miał zahamowania, opory, bał się. Ale szybko się rozkręcił. Było świetnie. Wtedy bardzo często pracowałam w domu. Potrafiliśmy cały dzień spędzić razem w domu i nie wychodzić z sypialni. Jak się naprawdę kogoś kocha i jest ta fizyczność, to się nie widzi świata poza tą osobą. Okazywaliśmy sobie uczucia coraz śmielej - Isabel zdradza "Super Expressowi".Eastnews
To, co działo się w samolocie podczas "długiego lotu do Japonii" pozostanie, mówi Isabel, "słodką tajemnicą". O samych podróżach opowiada chętnie. Wycieczki na Sardynię czy do Hiszpanii były jej prezentami dla "Kaza". Tak jak wyjście na koncert Coldplay. W tym dniu, jak mówi, miała wysoką gorączkę.
Był zachwycony, gdy go zaprosiłam. Chciałam mu sprawić przyjemność, ale się poświęciła. Kiedy jechaliśmy, to leżałam w samochodzie, tak mi było słabo - wspomina.
Z perspektywy czasu widzi siebie jako "trofeum" Kazimierza. Nic zatem dziwnego, że pilnował jej "jak oka w głowie".
Był bardzo zazdrosny. Wystarczyło, że uśmiechnęłam się do kelnera, a on przez kolejny tydzień wypominał mi tę sytuację - żali się Isabel.AGENCJA SE /Eastnews
Izabela Marcinkiewicz przekonuje dziś, że poświęcała się dla męża, a on ją "wykorzystał".
Poświęciłam wiele lat temu związkowi, zmieniłam swoje życie. (...) Można powiedzieć, że wziął mandarynkę, wycisnął i wyrzucił. Czuję się oszukana i wykorzystana. Skrzywdził kiedyś swoją pierwszą żonę, a teraz drugą. Pewnie będzie to robił nadal - wróży ponuro.
Tempo, w jakim ukazują się kolejne odcinki tego "pamiętnika" wskazuje, że to chyba już koniec. Nikt w redakcji płakać nie będzie.
Screen z Instagram.com/red_nacz/socha