Przez 70 lat byli nierozłącznym, szczęśliwym małżeństwem. Każdego ranka przy śniadaniu trzymali się za ręce. Kiedy Helen Felumlee zmarła w wieku 92 lat, jej mąż, o rok od niej młodszy Kenneth, zmarł niecałe 15 godzin później.
To prawdopodobnie najbardziej romantyczna historia, jaką dzisiaj poznacie, przywracająca wiarę w prawdziwą miłość aż do samej śmierci. Opisał ją portal Zanesvilletimesrecorder.uk. Kiedy Helen i Kenneth Felumlee poznali się, byli jeszcze nastolatkami. Zaczęli się spotykać w 1940 roku i od tamtej pory byli nierozłączni. W 1944 roku, tuż po tym, kiedy Kenneth skończył 21 lat, biorą szalony ślub.
Okłamali rodziców, że jadą na wycieczkę do Kentucky, żeby odwiedzić starego trenera koszykówki Kennetha. Udali się do sądu mając w kieszeni tylko 5 dolarów. Ledwo im wystarczyło, żeby uiścić opłatę wysokości 2 dolarów. To była środa, 20 lutego 1944 roku, na dwa dni przed tym jak Kenneth osiągnął wystarczający wiek, żeby móc legalnie wziąć ślub. "Nie mogli się doczekać" - opowiadał portalowi ich syn, Jim.
Wielka miłość z latami nie malała. Para ani jednej nocy nie przespała osobno, do samego końca każdego ranka przy śniadaniu trzymała się za ręce. Helen szybko zaszła w pierwszą ciążę. Małżeństwo doczekało się ośmiorga dzieci.
Opieka nad ósemką dzieci nie była łatwa, ale oboje byli pełni entuzjazmu. Oboje pracowali i nie bali się dodatkowych obowiązków - czytamy na stronie portalu.
Kenneth pracował jako inspektor samochodowy, był listonoszem, nauczycielem w szkółce niedzielnej i członkiem zarządu w lokalnych szkołach.
Dzieci wspominały, że wracał z jednej pracy, łapał godzinę lub dwie snu, a następnie wychodził do drugiej pracy. Nie było też niczym niezwykłym, gdy wychodził w nocy pomóc komuś, kto potrzebował hydraulika lub gdy komuś zepsuł się samochód. "Były takie dni, że nie spał" - mówił Jim.
Helen zajmowała się sprzątaniem i gotowaniem nie tylko dla swojej rodziny, ale także dla rodzin sąsiadów.
Zmieniała nawet pieluchy dzieciom sąsiadów - wspominała córka, Linda Cody.
Również i ona uczyła w szkółce niedzielnej. W 1983 roku Kenneth przeszedł na emeryturę. Małżeństwo mogło sobie wreszcie pozwolić na oddanie swojej niezrealizowanej dotąd pasji: odwiedzili autobusem prawie wszystkie 50 stanów.
Nie latali samolotem, ponieważ ojciec nie mógł wtedy nic zobaczyć, tak jak podczas jazdy - śmiał się Jim.
Niecałe 3 lata temu Kenneth zaczął się skarżyć na problemy z krążeniem, konieczna była amputacja nogi. Jego najtroskliwszą opiekunką stała się właśnie Helen. Dopiero 3 tygodnie przed śmiercią stała się zbyt słaba, żeby dbać o męża.
Była tak słaba, że trudno jej było cokolwiek zrobić, jednak przesuwając swój balkonik, nadal podawała mu wodę - mówiła córka.
Żeby być blisko ukochanego męża, Helen zaczęła spać obok na kanapie. Według córki, para ani jednej nocy nie przespała oddzielnie. Gdy kiedyś na promie otrzymali piętrowe łóżka, oboje spali na dolnej pryczy, nie chcąc nawet jednej nocy spędzić bez siebie. Kiedy Helen również podupadła na zdrowiu, Kenneth z trudem ukrywał przed nią swój ból.
Trzymał ją za rękę, ale głowę spuszczał w dół, bo nie mógł znieść myśli, że ona zobaczy jego ból - mówiła Linda Cody.
Helen Fumlee zmarła 12 kwietnia.
12 godzin po śmierci Helen, Kenneth spojrzał na swoje dzieci i powiedział: "Mama nie żyje". Szybko sam zaczął niknąć w oczach i otoczony przez 24 najbliższych członków rodziny, zmarł w niedzielę rano - czytamy na stronie portalu.
Był gotowy. Po prostu nie chciał zostawić jej samej - powiedziała Linda Cody.
alex