Magdalena Ogórek i Jarosław Jakimowicz już niejednokrotnie "popisali się" prowadząc "W kontrze". Głośno było chociażby po ich brawurowym wykonaniu na antenie utworu Modern Talking "You're my heart, you're my soul".
Tym razem też miało być "śmiesznie"...
Natomiast wiesz co, już od razu ruszyły w internecie komentarze na temat przyjęcia tych uchodźców. Ja się bardzo cieszę, że Kinga Rusin napisała, że przyjmie całą, dużą afgańską rodzinę… a nie, to mi się śniło, przepraszam, to nie – takim 'żartem' poczęstowała widzów ostatniego programu Ogórek.
W komentarzach internauci nie przebierali w słowach:
Rusin wielokrotnie zabierała głos w sprawie Afganistanu i dramatycznej sytuacji, w jakiej znaleźli się jego mieszkańcy. Kiedy premier Mateusz Morawiecki napisał na Facebooku, że "Polska nie pozostawia swoich sojuszników i przyjaciół w potrzebie. Stale monitorujemy sytuację w Afganistanie. Na moje polecenie wkrótce wylatuje pierwszy samolot do Afganistanu, który posłuży do ewakuacji osób wymagających naszej opieki (...) Naszym priorytetem jest obecnie zapewnienie bezpieczeństwa wszystkim, którzy są związani z Polską na terenie Afganistanu", dziennikarka zareagowała.
Skrytykowała polski rząd, że środki, które podjął, są niewystarczające, a sojusznicy Polaków a Afganistanie są narażeni na zemstę talibów za pomoc, jaką okazali naszym wojskom.
Według Morawieckiego afgańscy współpracownicy polskiej misji w Afganistanie 'rozpierzchli się'. Może po prostu wiedzieli, że na pomoc obecnego polskiego rządu nie mają co liczyć? Zostawienie bez pomocy afgańskich współpracowników jest wydaniem na nich wyroku śmierci – pisała Rusin.
To nie pierwszy raz, kiedy Ogórek i Rusin są skonfliktowane. Choćby niespełna miesiąc temu Rusin uderzyła w pracowników telewizji publicznej określających ich mianem "PiS-owskich czynowników i reżimowych kreatur", a potem wymieniając z nazwiska Ogórek i Jakimowicza.
Ogórek szybko zareagowała na wpis domagając się od Rusin przeprosin.
Trwa dramat Afganistanu. Z zajętego przez talibów kraju próbują się wydostać tysiące Afgańczyków. Ostatnią nadzieją jest droga lotnicza, choć talibowie częściowo blokują możliwość dostania się do portu lotniczego Afgańczykom, którzy mają być ewakuowani. Mimo iż wcześniej deklarowali, że chcącym wydostać się z kraju nie będą utrudniać ewakuacji. Posiadacze paszportów mieli otrzymać zgodę na wyjazd.
Jak donosił dziennikarz Jan Mikruta, nie wszyscy afgańscy współpracownicy polskiego wojska zdołali odlecieć samolotem z Kabulu. Pozostało tam ok. 40 osób, w tym małe dzieci.
Sytuacja wciąż się nie wyjaśniła: