"Agent - Gwiazdy". Sytuacja staje się coraz poważniejsza. Zostało już tylko sześcioro uczestników. I zero solidarności.
Kłamiemy notorycznie, wprowadzanie w błąd jest na porządku dziennym - mówił Kędzior.
Już nie ma grupy, wszyscy działają indywidualnie - dodał Jarek.
Pierwsze zadanie polegało na tym, że uczestnicy mieli zjechać na tyrolce i przyglądać się uważnie otoczeniu. Pod nimi, na ziemi, leżały zdjęcia z dzieciństwa uczestników, którzy odpadli. Zadanie polegało na tym, żeby zapamiętać kolejność ułożenia zdjęć, rozpoznać, kto na nich jest, i odtworzyć to na mecie.
W trakcie zjazdu Kędzior miał pietra.
To było bardzo dla mnie ciężkie. Niestety, nie mogłem zamknąć oczu, bo nie na tym polegała konkurencja. Widziałem zdjęcia, ale połamały mi się okulary i nie mogłem niczego zobaczyć - tłumaczył potem.
Jarek wziął się na sposób i robił notatki. Alan też miał swój sposób: jechał maksymalnie wolno i w skupieniu szukał leżących w trawie zdjęć.
Grupa mogła poprawić swoje typy - oddelegowała do tego Kreta i Andersza, bo najlepiej sobie poradzili z zadaniem. Na osiem możliwych trafień uczestnicy mieli trzy. I zamiast 4 tysięcy zarobili 1,5 tysiąca.
Kolejne zadanie było kompletnie szalone. Daria stanęła przed trzema obrazami i przez walkie-talkie musiała opisać Odecie, Markowi i Kędziorowi, co przedstawiają obrazy. Ci, korzystając z przekazywanych instrukcji, mieli za zadanie namalować kopie obrazów.
Uczestnikom nie spodobało się zachowanie Marka, który zachowywał się, jakby nie rozumiał przekazywanych mu poleceń i namalował dokładnie odwrotnie to, co mu przekazywała Daria.
Marek gra na siebie - komentowali.
Alan i Jarek mieli chwilowo wolne. Ich zadanie polegało na tym, żeby po wszystkim dopasować twory pozostałych uczestników do oryginałów. Udało im się to bezbłędnie.
Przy cotygodniowym teście o agencie uczestnicy wyjątkowo mogli podejrzeć wyniki podchodząc do laptopa Kingi Rusin. Nie mogli jednak zdradzić, co zobaczyli. Potem usiedli do stołu i otrzymali koperty, a w nich m. in. immunitety, dżokery, pieniądze. Jedna koperta była pusta. Mieli kwadrans, żeby się nimi wymienić, co znaczyło, że osoba, która zobaczyła czerwony palec, mogła odwrócić swój los.
Najbardziej podejrzane wydało się uczestnikom zachowanie Marka.
Wygrał to koncertowo. Jesteś takim kłamcą... - powiedziała Daria.
Wszystko wskazuje na to, że Marek jest agentem - dodała Odeta.
Potem okazało się, że faktycznie to on zobaczył czerwony palec, ale dzięki umiejętnemu handlowaniu kopertami wybronił się. A z programu odpadł Kędzior, jeden z najbardziej lubianych uczestników. Informację tę przyjęto w milczeniu.
Nikt nic nie mówił, nikt nie był w stanie nic powiedzieć - skomentował to potem Marek.
Naprawdę on jest agentem?
JZ