• Link został skopiowany

Animator "Bolka i Lolka" nie żyje. "To był wspaniały człowiek. Jego historię koniecznie trzeba nagłośnić"

Pouczająca i wzruszająca historia Mariana Wantoły.
Marian Wantoła Marian Wantoła Screen z Youtube.com

Marian Wantoła

Jeszcze niedawno niewiele osób kojarzyło jego nazwisko. Za to każdy w Polsce znał i lubił Reksia czy Bolka i Lolka - animowane postaci, które stworzyła jego kreska. Przez wiele lat pracował w Zespole Filmowym Śląsk (obecnie Studio Miniatur Filmowych w Bielsku-Białej). Animował takie bajki dla dzieci jak "Reksio", "Bolek i Lolek", "Cywilizacja", "Podróże kapitana Klipera", czy "Przygody Myszki".

Marian Wantoła odszedł 1 stycznia. Miał 86 lat.

Marian Wantoła, Reksio, czołówkaScreen z Youtube.com

 

Przypominamy historię człowieka, który całe życie bezinteresownie poświęcił dzieciom. Warto o nim pamiętać. Rozmowy przeprowadziłam miesiąc temu. Już wtedy rysownik nie cieszył się dobrym zdrowiem, przebywał w szpitalu.

 

Marian Wantołamat. Towarzystwa Ochrony Praw i Godności Dziecka

 

W słuchawce słychać dynamiczny, radiowy hit i radosny okrzyki dzieci. Czy aby na pewno dodzwoniłam się pod właściwy numer? Po chwili odzywa się oczekiwany głos Stefana Sierotnika, opiekuna chorzowskiego Towarzystwa Ochrony Praw i Godności Dziecka "Wyspa".

Pan Marian? Oczywiście, że opowiem! To wspaniały człowiek! Jego historię koniecznie trzeba nagłośnić. Proszę jednak chwilę poczekać, właśnie mamy tu dyskotekę andrzejkową dla dzieciaków.

Poczekałam. To, co usłyszałam, przeszło moje najśmielsze oczekiwania.

Marian Wantoła, Teresa Wantoła Marian Wantoła (Fot. TVP / YouTube)

To jest duże dziecko - powiedziała Teresa Wantoła o swoim mężu w reportażu TVP.

Marian Wantoła Marian Wantoła (Fot. TVP / YouTube)

Marian Wantoła miał w sobie coś z dziecka, to pewne. Chociażby bezinteresowność. Doświadczył jej Stefan Sierotnik, opiekun chorzowskiego Towarzystwa Ochrony Praw i Godności Dziecka "Wyspa", który opowiedział nam o wieloletniej współpracy z rysownikiem.

Zaczęło się to od klęski powodzi, jaka nawiedziła południową Polskę w 2001 roku. Wtedy "Wyspa" została koordynatorem działań do spraw pomocy dzieciom z tych terenów. Organizowaliśmy im czas oraz wyjazdy wakacyjne. Polskim dzieciom bardzo chciały pomóc także organizacje niemieckie jednak potrzebowaliśmy na gwałt tłumacza. Daliśmy ogłoszenie do mediów. Pan Marian był jednym z pierwszych, który zgłosił się do nas jako tłumacz - mówi w rozmowie z nami Stefan Sierotnik.

Latem 2001 roku w "Wyspie" nikt nie przypuszczał, że trafił im się taki skarb.

Praktycznie natychmiast pojechał do Niemiec z dwoma autokarami dzieci. Miał być tłumaczem, a one wszystkie od razu się w nim zakochały. Na początku nie mieliśmy pojęcia o historii pana Mariana, jednak dość szybko pokazał nam swoje umiejętności.

Okazało się, że ten niepozorny starszy pan miał w sobie ogromny potencjał.

Marian Wantoła. Marian Wantoła. mat. TOPiGD

Warsztaty

Gdy Marian Wantoła wziął do ręki ołówek, szybko objawił się jego plastyczny talent. Towarzystwo "Wyspa" zaczęło organizować warsztaty z rysunku, które prowadził animator słynnych bajek.

Warsztaty rysunku sam z siebie rozszerzał też o ogólne lekcje plastyki.

Jednak talent malarski, niesamowita kreska, to były tylko niektóre z wielu zalet Wantoły.

Marian to nie tylko rysowanie, lecz także osobowość. Szczególnie zakochane są w nim te najmniejsze dzieci. Organizowaliśmy kiedyś warsztaty dla dzieci przedszkolnych, a on od razu łapał z nimi kontakt. Zaczynał od rysowania postaci, a zaraz potem dodawał do tego swoją narrację. Potrafił dzieci zabawić, a one nie odstępowały go na krok - wspomina Stefan Sierotnik.

Ale nie tylko dzieci. Marian Wantoła jak magnes przyciągał też dorosłych.

Kiedy Marian opowiadał i rysował dzieciom podczas warsztatów czy naszych akcji, wielokrotnie zdarzało się, że po chwili pomiędzy dziećmi przemykali się dorośli, którzy najpierw z oddali przysłuchiwali się Marianowi, a zaraz zafascynowali wpatrywali się w niego ramię w ramię z dzieciakami.

Gdy w końcu Wantoła odkładał ołówek, do przodu przepychali się dorośli.

Każdy chciał z nim porozmawiać. Z reguły wymieniał poglądy o współczesnych bajkach, które nie mają dziś takich wartości wychowawczych jak kiedyś. Pamiętam, jak kiedyś Marian zrobił takie eksperyment. Przeglądaliśmy jego animacje Reksia, Bolka i Lolka pod kątem aktów przemocy. Nie udało nam się znaleźć w nich żadnych aktów agresji, które we współczesnych bajach są powszechne.

Marian Wantoła Marian Wantoła (Fot. TVP / YouTube)

Marian Wanotoła w historiach, które animował przemycał pewną ideologię, do której tak wiele osób dziś tęskni. Stefan Sierotnik nie mógł wymarzyć sobie lepszego autorytetu dla swoich podopiecznych.

Jest tak pozytywnym wzorcem dla dzieciaków. Jest fenomenalny! Przekazał nam ok. 30 swoich rysunków, które nie znalazły się filmie. Marian cały czas rysuje, cały czas wymyśla nowe sytuacje. Nowe scenki, maluje je cały czas. Kocha to.

Wantoła miał ciągle głowę pełną pomysłów, dopóki zdrowie pozwalało mu utrzymać pewnie ołówek w ręku, nie przestawał rysować.

Marian Wantoła Marian Wantoła mat. TOPiGD

Osobowość

Dzieci i młodzież, którymi zajmowała się chorzowska "Wyspa", szybko zakochały się w Wantole. Zresztą z wzajemnością. Rysownik z czasem zaczął regularnie przyjeżdżać do siedziby towarzystwa w Chorzowie. Nie było dla nie go żadnych przeszkód: ani 80-tka na karku, ani czas, ani fakt, że mieszkał prawie 70 kilometrów od Chorzowa. Regularne wizyty w "Wyspie" to jednak za mało dla kogoś, kto tak kochał dzieci jak on.

Organizowaliśmy taką akcję "Wakacje za grosik" i Marian praktycznie na każdych tego typu wakacjach był. Prowadził warsztaty z rysunku, z plastyki, które były dla dzieci nie tylko okazją do nauki, lecz przede wszystkim ogromną atrakcją był zawsze Marian. Jego ciepła osobowość i charyzma sprawiały, że wszyscy się do niego garnęli - powiedział nam Stefan Sierotnik.

Wantoła zaskarbił sobie serca nie tylko polskich dzieci i dorosłych. Animator gdziekolwiek się pojawiał, wzbudzał w mgnieniu oka ogromną sympatię.

Bywa także na corocznych spotkaniach wolontariuszy, gdzie jeździł z nami,jako tłumacz, oczywiście, wszystko wolontaryjnie. Przyjeżdżały osoby nie tylko z całej Polski, lecz także z Niemiec i Ukrainy. Wszyscy znali oni bajki o Bolku i Lolku, Reksia. Marian umiał wprowadzić do naszych spotkań zawsze uśmiech i radość.

Marian Wantołamat. TOPiGD

Bajki o Reksiu czy o Bolku i Lolku do dziś w każdym wzbudzają serdeczne uczucia. Można zaryzykować tezę, że za to mile ciepło odpowiedzialny jest Marian Wantoła, który cząstkę swojego serca wkładał w każdy rysunek.

To jaką tworzy atmosferę wokół siebie, to jest niesamowite! Ten uśmiech, ta radość! Żeby pani widziała jak on rysuje, jak on opowiada, to jest poezja po prostu! W każdym jego geście, kresce widać, że rysowanie to jego pasja. On to kocha! Kocha malować. Oczywiście druga po dzieciach. On je uwielbia, a one jego.

Stefan Sierotnik znał Wantołę już od 11 lat. Nie raz sam z podziwem obserwował, z jaką łatwością rysownik nawiązuje kontakt z każdym dzieckiem i dorosłym. Skłoniło to opiekuna "Wyspy" do pewnych refleksji.

Patrząc na niego mam wrażenie, że to jest już ostatni Mohikanin. Nie ma już dziś takich ludzi jak on. Tak ciepłych, skromnych, którzy od razu wywołują uśmiech na twarzy. Coś takiego miał też w sobie Jan Paweł II. Ma podobną osobowość do niego. Nie pozostaje obojętny na innych. To z pewnością człowiek-ikona. Niesamowite ile w nim dobroci.

Marian WantołaForum

Każdemu rysunkowi towarzyszy też barwną opowieść. Mało kto wie, czym zajmował się Wantoła przed animowaniem.

Był też związany z lotnictwem, był pilotem. Liczba niesamowitych historii, które opowiada, jest imponująca! - zdradził nam Stefan Sierotnik.

Bolek i LolekMarian Wantoła (Fot. TVP / YouTube)

Wnuk rysownika Bolka i Lolka, Sebastian Thiel zdradził nam więcej szczegółów tej historii.

Dziadek bardzo się interesuje lotnictwem. W samolotach zakochał się już w czasach swojej młodości. Miał wtedy okazję kilkakrotnie lecieć szybowcem. Zawsze opowiada o tym z ogromnym zachwytem. Dziadek ma nawet legitymację lotnika czy spadochroniarza, nie przypomnę sobie teraz dokładnie, czego dotyczy ten dokument.

Marian WantołaMarian Wantoła (Fot. TVP / YouTube)

Okazuje się, że młodzieńczą pasję Marian Wantoła mógł realizować także i w podeszłym wieku.

W tym roku nawet wraz z pilotami wojskowymi miał okazję przelecieć się helikopterem. Był wniebowzięty dosłownie i w przenośni. Bardzo mu się to podobało.

Marian Wantoła miał niesamowity dar przyciągania do siebie ludzi - niezależnie od wieku, narodowości czy płci. Nie ma więc w tym nic dziwnego, że jego urokowi ulegli również lotnicy.

Zresztą dziadek od razu rozkochał w sobie pilotów z lotniska sportowego z Bielska-Białej. Oni go naprawdę uwielbiają. Za każdym razem, gdy mają na miejscu jakieś ćwiczenia, to dzwonią do dziadka i mówią "Potrzebny jest drugi pilot". To jest takie ich hasło. Dziadek wtedy natychmiast się ubiera i jedzie na lotnisko.
Teresa Wantoła. Teresa Wantoła. Teresa Wantoła (Fot. TVP / YouTube)

Rodzina

Jednak w życiu Mariana Wantoły były nie tylko dzieci i bajki. Nie można zapomnieć o jego żonie Teresie, kobiecie silnej, choć obecnie słabego zdrowia. Jak sama przyznała w "Sprawie dla reportera", ma problemy z sercem, wszczepiono jej już drugi rozrusznik. Oboje wzajemnie się o siebie troszczyli.

On ją baaardzo kocha, a ona jego - mówi z uśmiechem Sebastian Thiel - zresztą jakby mogło być inaczej, są już razem 64 lata.

To doprawdy niesamowity wynik, godny pozazdroszczenia. Obserwując tę parę w reportażu Elżbiety Jaworowicz, odnosi się wrażenie, że byli oni nieco jak ogień i woda. On był artystą, głowę ma w chmurach i frunie kilka centymetrów nad podłogą, a ona twardo stąpa po ziemi i po prostu żyje. Potwierdzenie tej tezy znajdujemy w słowach wnuczka Wantołów, Sebastiana Thiela.

Oni się wzajemnie uzupełniają. Moja babcia w kwestiach domowych ma bardzo silną osobowość. A on? On ma duszę artysty.

Do tego należy dodać jeszcze ogromne serce, otwarte na wszystkich. Jak na takiego dziadka patrzyła rodzina?

Marian Wantoła

Mieć dziadka, który rysuje Reksia, Bolka i Lolka to powód do dumy. Bez wątpienia w podwórkowej licytacji dzieci i wnuki Wantoły swoich rówieśników miały w kieszeni. Czy jednak dziadek, który zawsze jest dla innych to faktycznie rozwiązanie idealne? Czy jego rodzina nie była zazdrosna o czas, jaki spędza z innymi?

Nie, nigdy! - odpowiada Sebastian Thiel - Dziadek rysował dla dzieci i on kocha dzieci! Gdy przebywał z dziećmi miał uśmiech na twarzy, gdy mógł z nimi być i dla nich rysować, to widać było wyraźnie, że żyje. My tylko cieszyliśmy się, że on jest szczęśliwy. On to robił i mam nadzieję, że nadal będzie robił z miłości Nigdy nie byliśmy zazdrośni. Wręcz przeciwnie, taki dziadek to powód do dumy!
Marian Wantoła Marian Wantoła mat. TOPiGD

Ciężka sytuacja

Ani przerażające warunki życia, ani jego stan zdrowia nigdy nie stanowiły dla Wantoły pretekstu do narzekania. Dopóki mógł rysować i spotykać się z dziećmi...

Teraz Marian może do nas rzadziej przyjeżdżać. W zeszłym roku na parkingu potrącił go samochód i od tego czasu ma duże problemy ze zdrowiem - zdradził Stefan Sierotnik.

Nie tylko dzieci z "Wyspy" bardzo tęsknią za swoim ulubionym nauczycielem rysunków.

To jest człowiek, który nie chce dużo od życia. Dla niego największym problemem jest jednak, że nie może być z dziećmi. Dla niego tylko dzieci się liczą. Do momentu wypadku dojeżdżał do nas z Bielska-Białej do Chorzowa.

Marian Wantołamat. TOPiGD

Wszyscy zainteresowali się rysownikiem całkiem niedawno. Często jednak w mediach opisuje się go przez niewłaściwie dobrane określenia. Jak zwracają uwagę jego przyjaciele oraz rodzina, wprowadzają one niepotrzebnie napiętą atmosferę.

Myślę, że media tu mu mogą nieświadomie wyrządzić wielką krzywdę i skonfliktować go z rzeczywistymi twórcami Bolka i Lolka. Marian Wantoła nie stworzył tych postaci on je jedynie narysował. Zawsze podkreślał, że był jedynie rysownikiem - zaznaczył Stefan Sierotnik.

Wszystkie niuanse wyjaśnia nam wnuk Mariana Wantoły, Sebastian Thiel.

Mój dziadek, Marian Wantoła, nie jest twórcą postaci Reksia ani Bolka i Lolka, jego zadaniem jako animatora było ożywianie tych postaci, czyli wprawianie ich w ruch. Jako jeden z najlepszych animatorów wspaniale sobie z tym radził, z czasem całym sercem pokochał tych sympatycznych bohaterów i oddał się im bez pamięci. Będąc doskonałym znawcą tematu wielokrotnie proszony był o konsultację zgodności kształtów, proporcji i najdrobniejszych szczegółów, we współpracy z autorami postaci doskonalił ich wygląd, pomagał też kształcić młodych adeptów animacji.
Jeden ze spadkobierców praw autorskich Bolka i Lolka podkreśla, jak dużą rolę dziadek odegrał w pracy twórczej Studia Filmów Rysunkowych i mając na myśli jego ogromne, duchowe zaangażowanie, sam nazywa go "współtwórcą" kilku postaci, oczywiście w czysto artystycznym sensie - dodaje Sebastian Thiel.

Marian Wantołamat.TOPiGD

Inicjatorzy zbiórki pieniędzy dla Wantoły mówili nam, że akcję zorganizowali z potrzeby serca, a rysownik o tym nic nie wiedział. Kontaktowali się w jego sprawie jedynie bielskim studiem animacji (całą rozmowę przeczytasz tutaj)

On jest niesamowicie skromną osobą, która życie przyjmuje z wielką pokorą. My staraliśmy się udzielać mu pomocy, jednak to było jedynie w skali mikro. On jest cholernie godną osobą.

Stefan Sierotnik dowiedział się o akcji pomocy od nas. Był tym bardzo poruszony.

Naprawdę? Zaskakuje mnie pani! To wspaniałe, fantastyczne! Tak się cieszę. On jest tak cholernie dobrym człowiekiem. I takim skromnym. Codziennie walczy o swoje życie, życie żony, nie skarży się. Mam nadzieję, że stanie na nogi!

Po chwili dodał:

Marian naprawdę jest godzien tego, żeby mu pomóc.
Więcej o: