W lipcu gruchnęła informacja o rozstaniu Przemka Kossakowskiego i Martyny Wojciechowskiej. Podróżnik spakował walizki zaledwie trzy miesiące po sekretnym ślubie i zaszył się na Podlasiu. Jako pierwsza głos w tej sprawie zabrała Wojciechowska, która musiała publicznie zmierzyć się z bólem po odejściu męża. W sieci rozpętała się dyskusja, a na instagramowym koncie Kossakowskiego rozgoryczeni internauci wylewali żale.
W rozmowie z dziennikarzem portalu NaTemat.pl Przemek Kossakowski opowiedział o kulisach programu "Down the road", jednak nie uniknął pytań o życie prywatne. Wyznał, że gdy informacja o rozpadzie małżeństwa z Martyną Wojciechowską wyszła na jaw, odciął się od internetu.
O tym, jaka była skala emocji związana z moim życiem prywatnym, dowiadywałem się od znajomych, którzy mnie o tym poinformowali. Mówili, że trudno było otworzyć jakikolwiek portal, w którym nie byłoby to podawane jako ważna informacja. Kiedy to było w największym szczycie, odciąłem się od internetu - powiedział.
Gdy opinia publiczna dowiedziała się, że Kossakowski wyprowadził się zaledwie kilka miesięcy po ślubie, co zaskoczyło jego żonę, w sieci zawrzało. Podczas ostatniej rozmowy padło więc pytanie, czy można przyzwyczaić się do hejtu.
Należy bardzo starannie oddzielić krytykę od hejtu. Często krytyka, ta konstruktywna, bywa bardzo pożyteczna. Hejt jest dla mnie wyrzutem złych emocji. Oddzielną sprawą jest to, w jaki sposób sobie radzę.
Przypomnijmy, że po głośnym rozstaniu z Martyną Wojciechowską wielu fanów Kossakowskiego zaczęło się od niego odwracać. W sieci zamieścił nawet zdjęcie ze specjalną dedykacją dla tych, którym "działa na nerwy".