Monika Banasiak po wyjściu na wolność z więzienia wróciła do zawodu pielęgniarki. Na Instagramie relacjonowała, jak wygląda jej praca w czasie światowej pandemii. "Słowikowa" udzieliła wywiadu, w którym żaliła się na swój los. Nie ukrywała, że jest jej teraz ciężko. Musi pracować na trzy etaty i mieszka w wynajmowanym mieszkaniu. Poruszyła również temat Patryka Vegi.
Monika Banasiak, jako żona jednego z przywódców gangu pruszkowskiego, nie musiała martwić się finansami. Wszystko zmieniło się, gdy jej były mąż trafił do więzienia, zresztą podobnie jak ona sama. Banasiak po odzyskaniu wolności nie miała funduszy na życie, musiała sama zadbać o swój los. W wywiadzie dla magazynu "Wprost" przyznała, że pracuje na trzy etaty i nie może pozwolić sobie na zakup własnego mieszkania.
Miałam gigantyczne zobowiązania finansowe. Z marnej pensji pielęgniarki nie byłabym w stanie ich spłacić. Musiałam spłacić sąd i urząd skarbowy. Nie mieli mi czego zabrać, bo nie miałam nic. Ani samochodu, ani mieszkania. Zresztą do tej pory nie mam, mieszkam w wynajętym mieszkaniu. W pół roku, z ciężko zarobionych przeze mnie pieniędzy, oddałam 45 tysięcy złotych zobowiązań. Na szczęście dziś nie mam długów. Tyle, że żeby to osiągnąć, pracowałam i zresztą wciąż pracuję na trzech etatach - powiedziała "Słowikowa".
Monika Banasiak oprócz pielęgniarstwa postanowiła spróbować swoich sił w muzyce. We współpracy z Julią Jaroszewską z "Projekt Lady" nagrała teledysk do piosenki "Jesteś wszystkim". Dodała, że zdaje sobie sprawę ze swoich mocnych stron. Śpiewanie jest jej pasją i świetnie się przy tym bawi. Oprócz tego wydała również książkę "Kochaj albo Żyj".
Śpiewanie nie jest mi pisane, nie mam głosu, nadrabiam scenicznie, to prawda, ale sądzę, że powinnam skupić się na pisaniu książek. Ja po prostu bawię się tą muzyką. Jeff Bezos chciał polecieć w kosmos, ja chciałam nagrać teledysk - przyznała Monika.
Monika skończyła 60 lat i powinna przejść na emeryturę, jednak nie może tego zrobić. Jak sama powiedziała, ma w sobie gen przetrwania i codziennie się motywuje, by wywiązać się z obowiązków. Dodatkowo ma na utrzymaniu schorowaną mamę, którą się opiekuje. W rozmowie poruszono również temat pozwu, którym "Słowikowa" groziła Patrykowi Vedze. Ten inspirował się jej historią w jednym z filmów. Nie szczędziła gorzkich słów w stronę reżysera.
Vega to dla mnie żaden reżyser, nie lubię go, nie szanuję, wiem o nim dużo i mam prawo do takich ocen. Nie chciałam, by mówiono o mnie przez pryzmat Vegi. Postać spuchniętej Anki, zresztą doskonale zagrana przez Katarzynę Warnke, inspirowana była fragmentami z mojego życia. Tyle, że zdeformowanymi specjalnie na potrzeby większej oglądalności filmu, oczywiście bez mojej konsultacji - dodała Banasiak.
Monika, mimo trudności w życiu, twardo stąpa po ziemi i nie ma zamiaru się poddawać.