Joanna Przetakiewicz opowiedziała o trudnościach związanych z najgorszymi momentami w jej życiu. Jak sama podkreśliła, ten rok był czasem "ekstremalnych zdarzeń", jednak ostatecznie udało się je pokonać. Założycielka marki "La Mania" wspomniała, jak się czuła w momencie choroby męża, Rinke Rooyensa.
Joanna Przetakiewicz podzieliła się z fanami swoimi odczuciami w kwestii choroby Rinke Rooyensa. Jako, że ostatnio na okładce "Vivy!" wyjawiła, jak wspomina ten trudny czas, teraz została zapytana przez dziennikarza "Faktu", czy łatwo jej było wspominać te chwile. Jeszcze kilka miesięcy temu producent był bardzo chory - zmagał się z zapaleniem płuc, jednak żaden z kilku wybranych antybiotyków nie poprawił jego stanu zdrowia.
Moment choroby, gdy Rinke dostał jeden antybiotyk, drugi, trzeci, czwarty... Lekarzy nie wiedzieli już co robić. To był moment, kiedy uświadomiłam sobie kruchość życia. Wszystko jest wspaniale, a nagle stoimy w obliczu śmierci, na którą nie mamy wpływu. Ufasz lekarzowi, oczekujesz pomocy, a nawet Ci najlepsi są bezradni... Już nawet nie wiesz, gdzie masz pójść i prosić - wspomina właścicielka "La Manii".
Okazuje się, że te momenty w życiu Joanny bardzo zmieniły jej punkt widzenia na świat. Joanna Przetakiewicz stwierdziła, że warto wykorzystywać każdą chwilę i zdecydowała się na szybki ślub z Rinke.
To naprawdę zmienia punkt widzenia. To był ekstremalny rok, pełen przerażających, smutnych sytuacji, bez poczucia bezpieczeństwa. Nie zabrakło też tych pięknych, jak na przykład ślub - opowiada entuzjastycznie.
Na końcu dodała, że uważa, że Polacy to silny i solidarny naród, który potrafił się zjednoczyć w tym roku i specyficznej sytuacji. Nawiązała również do Strajku Kobiet.
W tym trudnym czasie i obecnej sytuacji my, Polacy, mamy to do siebie, że się bardzo solidaryzujemy. Widzę, że tak się dzieje w tej chwili - im jest nam trudniej, tym jesteśmy silniejsi, a szczególnie kobiety - podsumowała Joanna.
Zgadzacie się z nią?