"Cieszymy się, że przybędziesz. Przed tobą długa droga, więc postaramy się, żeby nasz ślub był wart podróży" - takie zaproszenie otrzymali goście na ślub George'a Clooneya i Amal Alamuddin.
Rozłożone na cztery dni uroczystości ślubne imponowały rozmachem. Wenecja w tym czasie zmieniła swoje oblicze: mnóstwo sław, paparazzi, tłumy fanów. I atrakcje. "Ostatni wieczny kawaler Hollywood" zadbał, żeby goście mieli potem co pamiętać. Szczegóły przedstawił portal "Us Magazine". Dowiadujemy się zatem, że w piątek George Clooney zabrał wodnymi taksówkami męską część gości na wieczór kawalerski, a Amal Alamuddin żeńską na wieczór panieński. Tak się złożyło, że obie grupy minęły się na wodzie .
LUCA SGRO / bauergriffinonline.comGwiazdor zadbał także o tych, którzy mieli ochotę tego wieczoru na nieco więcej spokoju, albo po prostu chcieli nabrać sił przed weselem. W hotelu Cipriani przy basenie mogli wysłuchać recitalu fortepianowego, albo przenieść się do pokojów, gdzie czekały na nich iPody ze specjalnie przygotowaną przez parę młodą playlistą.
W sobotę rano była kawa w towarzystwie Cindy Crawford. Clooney był w świetnym humorze, pozdrawiał zgromadzonych w okolicy fanów, a fotografom rozdawał butelki z winem i tequilą. Nie widziano panny młodej, która prawdopodobnie w tym czasie znajdowała się w towarzystwie matki i siostry. Para powiedziała sobie "tak" około 20:45. Ślubu parze udzielił Walter Veltroni, były burmistrz Rzymu i były wicepremier Włoch, prywatnie przyjaciel aktora.
Wszystkie szczegóły dotyczące ślubu i wesela Clooneya i Alamuddin media poznawały dopiero po fakcie. Państwo młodzi starannie zadbali bowiem o to, żeby wszystko, co przygotowali, do końca pozostało dla gości niespodzianką.
Każdy etap uroczystości ślubnych był owiany tajemnicą, a wszyscy zaangażowani w przygotowania byli zobowiązani umową do zachowania poufności - informował "The Guardian".
Personel, któremu telefony komórkowe nie były potrzebne w pracy, miał obowiązek zostawić je w depozycie. Mimo to portalowi udało się dowiedzieć, co goście dostali na weselny obiad.
Pracownicy mówili, że podano tagliolini z truflami (350 zł), cukinie nadziewane krabem (150), figi z krewetkami (150) - czytamy dalej.
Do tego oczywiście wykwintny alkohol i muzyka. Weselnicy bawili się między innymi przy Jackson 5, Blondie, Daft Punk i Amy Winehouse.
ALESSANDRO BIANCHI / REUTERS / REUTERSW obawie przed ciekawskimi paparazzi, obsługa hotelu, w którym bawiono się, zasłoniła okna. Szef kuchni, Luciano Gambardella, był oczarowany panem młodym, który osobiście przywitał się ze wszystkimi pracownikami restauracji.
To, co jest w nim miłe, to to, że gdy mówi do mnie, zwykłego człowieka, to mam wrażenie, że skupia uwagę tylko na mnie i na nikim innym - mówił potem.
Portal donosi, że nie wszyscy wenecjanie są zachwyceni zamieszaniem związanym ze ślubem gwiazdora. Wielu jednak docenia fakt, że miasto jest na ustach ludzi z całego świata i to w pozytywnym kontekście. Niedawno bowiem miastem wstrząsnął korupcyjny skandal i dymisja burmistrza Giorgio Orsoniego. Portal cytuje Sarę d'Ascenzo, która w "Corriere del Veneto" napisała:
Zróbmy go ambasadorem... Choć, żeby było bardziej na miejscu, Cavaliere of La Serenissima (Rycerzem Wenecji). Bo George Clooney wrócił do Wenecji z elitarną imprezą, którą opisywały tabloidy i opiniotwórcze media z całego świata i pokazały inny wizerunek miasta od tego związanego z korupcją - czytamy.
George Clooney ambasadorem, a właściwie "Rycerzem Wenecji"? Ciekawy pomysł.
alex