Pod koniec marca okazało się, że związek Moniki i Zbigniewa Zamachowskich to już przeszłość. Cała Polska dowiedziała się o tym, kiedy paparazzi udokumentowali na zdjęciach moment, w którym aktor wynosił meble z mieszkania na Żoliborzu, w którym mieszkał z dziennikarką. Zamachowski zaznaczył we wpisie na Facebooku, że nie planuje komentować swojego życia prywatnego publicznie. Dziennikarka jednak coraz chętniej udziela wywiadów i mówi w mediach o rozstaniu. Okazuje się, że nie chce już posługiwać się nazwiskiem trzeciego męża.
Kiedy w 2014 roku dziennikarka wyszła za aktora, zdradziła w rozmowie z "Super Expressem", że nie żałuje, że przyjęła jego nazwisko. Wówczas miała nadzieję, że nie zmieni go już do końca życia. W ostatnim czasie jednak zmieniła zdanie i w ostatniej rozmowie z tygodnikiem "Wprost" wyznała, że wraca do nazwiska Richardson, które ma po swoim pierwszym mężu, Ricku Richardsonie.
Po rozwodzie mam zamiar wrócić do nazwiska Richardson, które jest doskonale pamiętane w kontekście mojego największego zawodowego sukcesu, czyli programu "Europa da się lubić". Nie jestem gwiazdką jednego sezonu. Wolałabym też, żeby nikt nie zarzucał mi tego, co napisał jeden z internautów, że jestem typem, który "bez faceta nie potrafi żyć". Potrafię. Pytanie, czy chcę - wyznała.
W sobotę dziennikarka gościła na antenie TVN24, gdzie wypowiadała się na temat pogrzebu księcia Filipa. Wówczas można było zauważyć, że już jest podpisana jako Monika Richardson. Co ciekawe, na jej instagramowym koncie nadal widnieje nazwisko Zamachowska.