Urszula Chincz to dziennikarka, która swoją karierę rozwinęła w stacji TVN. Ma na swoim koncie wiele odcinków programu, w którym pomagała uczestnikom czuć się komfortowo we własnych mieszkaniach, ale też pokazywała widzom domy gwiazd. Przypomnijmy, że dwa lata temu to właśnie Ula zastąpiła ciężarną Magdę Mołek w "Dzień Dobry TVN". Tym razem koleżanki po fachu miały okazję skonfrontować swoje spostrzeżenia dotyczące stacji.
W szczerej rozmowie z Magdą Mołek dziennikarka podzieliła się przemyśleniami związanymi z telewizją. Jak wynika z opowieści Uli, nie zawsze było kolorowo.
Nie do końca odnajdywałam się w telewizyjnym świecie. Kiedy kończyłam dziennikarstwo, miałam z tatą rozmowę i powiedziałam mu, że nie chcę być dziennikarką, bo nie ma obiektywnego systemu oceniania pracy. Lubią cię albo nie, komuś się podobasz albo nie. Otaczają cię życzliwi ludzie albo nie. Nie do końca dobrze się w tym czułam. Ktoś doceniał mój warsztat, a ktoś inny pisał, że mam duży nos - powiedziała w rozmowie z Magdą Mołek.
Ula Chincz przyznała, że trudno przypodobać się wszystkim i spotykać się z samymi pozytywnymi komentarzami. Dziennikarze są wystawieni na opinie innych - nie tylko przełożonych, ale też odbiorców, co może być uciążliwe. Ula wypowiedziała się także na temat pracy w "Dzień Dobry TVN".
Czasy mojej pracy w "Dzień Dobry TVN" wyglądały mniej więcej tak, że 3/4 pensji szło na utrzymanie kanału (na YouTube - red.). Nie wyobrażam sobie nie płacić ludziom. Wiem, że są takie przypadki, że ludzie pracują za dobre słowo, za możliwość współpracy z blogerką. Płacę operatorom, montażystom i innym osobom - wyznała Chincz.
Dziennikarka dodała, że praca w telewizji nie należy do najłatwiejszych. Nie tylko czuła ciągłe zmęczenie, ale też nie miała czasu dla najbliższych.
W "Dzień Dobry TVN" pracowałam bardzo intensywnie, non stop. Każdy dzień, który nie był przepracowany dla "DDTVN", był przepracowany dla kanału. Zaczynał się dzień, otwierałam oczy i płakałam ze zmęczenia. Nie byłam w stanie patrzeć na mój kalendarz z miesięcznym wyprzedzeniem. Koszt, który ja poniosłam wtedy, był ogromny. Moje dziecko siadało na kanapie, żeby powąchać moje rzeczy - słyszymy w wywiadzie na YouTube.
Na zakończenie rozmowy Ula dorzuciła, że nie tęskni za telewizją. Powiedziała też kilka mocnych słów.
Nie brakuje mi telewizji, bo ona mi się nie podoba teraz. W telewizji nie ma miejsca na rozmowę. Ludzi mądrych zastępują ludzie ładni. Ludzi, których chcesz słuchać, bo kiedy rozmawiają o filmie, o ks. Twardowskim, masz poczucie, że coś przeczytali tego Twardowskiego, zastępują tacy, którzy mają pytania w scenariuszu. Dziennikarzy zastępują prezenterzy. Inne wartości są teraz, a ja nie będę startować w konkursie na urodę. Nie chcę tam być. Jest miejsce na celebryctwo, na szybkie kariery, na kontrowersje, na sensację. Nie potrzebuję tego - zakończyła.
Ze słowami Chincz zgodziła się prowadząca, która również ma do czynienia z branżą.
Nie ma miejsca na dialog, na ciekawość, na to co jest istotą dziennikarstwa - dopowiedziała Magda Mołek.
Przypomnijmy, że Ula Chincz od pięciu lat prowadzi swój kanał na YouTube, gdzie udziela przydatnych porad dotyczących dbania o mieszkanie.
Całą rozmowę możecie obejrzeć poniżej.