O 22.30 rozpoczęła się z zaplanowanym opóźnieniem gala Fryderyki 2016. Gospodarzowi wieczoru - Tomaszowi Kammelowi - na scenie Teatru Polskiego towarzyszyła jako współgospodyni twarz nieznana szerokiej publiczności - Marita Alban Juarez. Jak wypadła w roli konferansjerki? Do mistrzowskiej Grażyny Torbickiej jeszcze trochę jej brakuje, ale na duży plus należy docenić, że w przeciwieństwie do swojego partnera - nie żartowała. I bardzo dobrze, bo lepiej słuchać surowych zapowiedzi kolejnej kategorii i kolejnego występu niż narażać swój telewizor na to, że w pewnym momencie konferansjerka Kammela okraszona bolesnymi w odbiorze żartami, zmusi nas, by cisnąć czymś ciężkim w ekran.
Żartom Kammela odpowiadała niemal za każdym razem dojmująca cisza. Nawet adresaci dowcipów nie bardzo potrafili się odnaleźć:
Fajnie się stoi obok Haliny, co? - zwrócił się do Grzegorza Turnaua Kammel.
... - Turnau milczał, a jego twarz wyrażała całkowitą dezorientację.
Tomek, ja dziś po drugiej stronie, nic nie mówię, trzymam Fryderyki - ratowała sytuację Halina Mlynkova, koleżanka z "The Voice of Poland", która z razem z Turnauem wręczała nagrodę.
Gdy przyszła kolej na nagrody w kategorii Album roku hip-hop, Kammel nawiązał do podziękowań Marcina Grabskiego, szefa Asfalt Records, który odbierał statuetkę w imieniu Taco Hemingwaya.
Nie chciałbym, aby polskiemu hip-hopowi była dorabiana morda prymitywizmu - mówił Grabski.
Widzieliście Taco? W jego przypadku o mordzie nie może być mowy - powiedział Kammel, ale nie dało się słyszeć ani jednego wybuchu śmiechu.
Jednak ta gala to nie były tylko suche żarciki. Już w zeszłym roku artyści na własną rękę, dziękując za nagrody, zapowiadając wykonawców czy nominowanych przemycali w swoich przemówieniach hasła takie jak "legalna muzyka" i "opłata od czystych nośników". W tym roku Fryderyki stały się wręcz manifestem środowiska twórców, walczących o swoje prawa i pieniądze. I dobrze, bo tego typu wydarzenia są uprawnione, aby takim gestom łużyć.
Patrzenie na polski rynek fonograficzny to trochę jak patrzenie na slalom specjalny. Pierwsza dziesiątka jedzie. po bardzo gładkim torze, ale każda kolejna już w coraz głębszych koleinach. Polskie prawo sprawia, że nasi wykonawcy, mimo wielkiego talentu i determinacji, jadą w głębokich koleinach. Zmiana prawa i edukacja muzyczna to szansa, aby to zmienić - mówił Kammel rozpoczynając galę.
Edukację muzyczną należy zaczynać jak najwcześniej. Podstawówka to już za późno. Aby Polska była prawdziwie nowoczesnym krajem, musimy wspierać polskich artystów - dodała Alban Juarez.
Tego typu apeli nie brakowało także w kolejnych minutach. Całe wystąpienie specjalnego gościa Fryderyków Jeana Michela Jarre'a, który wręczaj statuetkę w kategorii Utwór roku, skupiało się właśnie na problemie "czystych nośników". Muzyk i prezydent CIZAC zapowiedział zmiany, jakie mają na dniach dokonać się w polskim prawie.
Stoję tu przed państwem jako artysta, jako Europejczyk, ale też jako prezydent CIZAC (Międzynarodowa Konfederacja Związków Autorów i Kompozytorów) i chciałem w tej roli przed państwem wystąpić i powiedzieć kilka słów o przyszłości polskich artystów, bowiem za kilka dni zostaną podjęte decyzje, które będą miały bardzo ważny wpływ na przyszłość artystów i twórców. Wiemy, że dziś ich sytuacja jest - delikatnie mówiąc - delikatna. Jest prosty sposób, by to zmienić. To opłata od czystych nośników (ang. private copy). Koncepcja jest prosta: pobiera się bardzo niewielki procent od każdego komputera, tableta, smartfona, który zostanie sprzedany. W żaden sposób nie wpłynie to na cenę, którą zapłaci konsument, nie będzie musiał dokładać też do tego ani jednego centa żaden Rząd. Pieniądze te zasilą fundusz, który wesprze twórców. W każdej polskiej rodzinie jest jakiś dzieciak, który marzy by zostać fotografem, piosenkarzem, muzykiem. To ich przyszłość musimy zabezpieczyć. Polska to kraj o wspaniałej historii i o fenomenalnej kulturze, jeżeli chcemy, aby ta tożsamość nadal była silna, musimy ją wspierać dla przyszłych pokoleń. Chciałem skorzystać z tej szansy, bo na sali jest z nami Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego, i powiedzieć mu: "Panie Ministrze, naprawdę na panu polegamy" - powiedział Jean Michel Jarre.
Minister Gliński, co prawda, pojawił się tego wieczoru na scenie, jednak nie odniósł się do tych słów. Szkoda, bo stanowiły podsumowanie postulatów środowiska, forsowanych już od wielu lat i wręcz prosiły się choćby o drobny komentarz. Niestety, tego zabrakło. Nie było też w telewizji praktycznie żadnych politycznych komentarzy, których można było oczekiwać. Czy w sali Teatru Polskiego widzowie usłyszeli to samo? Wiemy na pewno, że w transmisji pokazano jedynie delikatną, ale bardzo wymowną, nagrodzoną brawami konkluzję L.U.C.-a:
Życzę wszystkim raperom świetnego flow, trafnych rymów i odwagi w komentowaniu tego, co dzieje się w naszym kraju, bo się dzieje - mówił ze sceny.
Oraz popis umiejętności językowych Keva Foxa, brytyjskiego wokalisty, gitarzysty i kompozytora, który rozbawił publikę zgromadzoną w Teatrze Polskim, choć był to raczej śmiech przez łzy.
Dziękuję Polsko. Dzięki temu czuję się to mile widziany - powiedział po angielsku, po czym dodał po polsku: - Polska dla Polaków!
Podniosłe momenty gali, przemowy i gesty manifestujące solidarność całego środowiska wobec krzywdzących przepisów, przyćmił niestety sposób, w jaki postanowiono ową walkę o legalną muzykę realizować. Na końcu transmisji pojawia się napis: "audycja zawierała lokowanie produktu". Powinno się jednak komunikat uzupełnić o słowo "permanentne", bowiem informacje o tym, że w aplikacji Tidal, w sieci Play, można słuchać muzyki legalnie usłyszeliśmy dziesiątki razy. Ba, jakby ktoś miał jeszcze wątpliwości i dobrze nie usłyszał ani za pierwszym, ani za piętnastym razem, pokazano również tablet z otwartą stroną główną aplikacji. Dodajmy jeszcze, że po gali twórcy fotografowali się tabliczką reklamującą aplikację.
I niby wszystko byłoby w porządku i można byłoby to działanie ocenić w gruncie rzeczy pozytywnie, to jednak nagromadzenie wstawek o aplikacji było tak wielkie, że w pewnym momencie miało się wątpliwości, czy Fryderyki jeszcze trwają, czy już rozpoczęła się przerwa reklamowa.
Tym większym kontrastem obok jarmarcznej reklamy były te najważniejsze momenty gali. Kiedy nie walczono z politykami, z prawem, lecz nagradzano chwilą należnej uwagi wielkie postaci polskiej muzyki: wspomnienie wyróżnionego Fryderykiem (zmarłego w styczniu) wybitnego saksofonisty Janusza Muniaka, owacja na stojąco dla tętniącej energią i zarażającej uśmiechem Kory czy wręczenie statuetki legendzie: Bernardowi Ładyszowi.
Myśląc o rozdaniu Fryderyków chciało by się oglądać coś, co jest ważne. I wiele momentów na gali takich było, nie było jednak odpowiedniej dla nich oprawy. A - tak jak wszyscy wiemy - wtedy jest trochę tak, jakby wręczać solenizantowi drogi prezent zapakowany w siatkę z Biedronki. Wiadomo - obciachowo i w ogóle, ale i tak kończy się na tłumaczeniach w rytm radosnego przyklaskiwania gawiedzi, że przecież "liczy się zawartość", no i impreza na zakończenie.
Zuzanna Iwińska