Nowa przyjaźń w show-biznesie to świetny powód do rumieńców na twarzy. Tak było, kiedy Marina i Sara Boruc poszły na zakupy i zrobiły sobie wspólne zdjęcie w identycznych swetrach, albo kiedy razem kibicowały Polakom w meczu ze Szkocją. I od razu rozgorzały spekulacje o przyjaźni celebrytek. Sprawa stała się na tyle znacząca, że obie zdecydowały się skomentować łączącą je wieźć. Zrobiły to na łamach "Party".
Mamy więcej wspólnego, niż nam się na początku wydawało! Jesteśmy gadułami, mamy podobne poglądy na wiele spraw i wspólne pasje. Poza tym obie mieszkamy w Anglii i to przede wszystkim tam toczy się nasze życie prywatne i zawodowe - mówiła żona Artura Boruca.
Przyznała, że kiedy mąż wyjeżdża na zgrupowanie, zostaje sama i wtedy zamienia się przede wszystkim w mamę i gospodynię domową.
Przy takim trybie życia trudno jest się z kimś zaprzyjaźnić, bo zwyczajnie nie ma na to czasu. Nie ukrywam, że bywają momenty kryzysu, ale to chyba normalne, kiedy mieszkasz zagranicą i nie masz pod ręką rodziny i przyjaciół - dodaje.
Marina jest znacznie bardziej oszczędna w wyznaniach.
Śledzę blog Sary, bo podoba mi się jej styl. Jest sympatyczna i otwarta, dobrze nam się rozmawia - mówi.
My z kolei oglądając zdjęcia celebrytek doszliśmy do wniosku, że łączy je coś jeszcze. Mają IDENTYCZNE fryzury!
Instagram.com/marina_officialalex