• Link został skopiowany

Amy Winehouse: pobity fan jest zadowolony!

Nie ma to jak dostać łokciem po buzi od ulubionej piosenkarki! 
daily mail

Mężczyzna, którego Amy Winehouse zaatakowała podczas koncertu w Glastonbury, nie jest specjalnie tym faktem zbulwersowany, pomimo że oberwało mu się niesłusznie.

Amy zeszła ze sceny podczas koncertu, na który przybyło podobno aż 75 tysięcy fanów wokalistki, i przechadzała się wzdłuż barierek oddzielających ją od publiczności. W pewnym momencie piosenkarka odwróciła się w kierunku jednego z fanów i uderzyła go dwukrotnie w twarz , po czym ochrona odprowadziła ją na scenę.

Organizator festiwalu Michael Eavis i przedstawiciel prasowy Amy szybko wytłumaczyli całą sytuację, twierdząc, że Amy straciła zimną krew tylko i wyłącznie dlatego, że ktoś próbował ją obmacać i ciągnął ją za włosy.

Tymczasem James Gostelow (25 lat), mężczyzna, który poczuł na własnej twarzy gniew wokalistki twierdzi, że Amy przywaliła nie tej osobie co trzeba . Mężczyzna powiedział prasie:

Zobaczyłem, jak ktoś stojący za mną rzucił czapkę, która uderzyła w głowę Amy. Ona spojrzała w moją stronę, zobaczyła, że się na nią patrzę i przywaliła mi z łokcia. Najpierw dostałem w czoło, a potem ktoś zawołał coś zza moich pleców, więc ponownie dostałem ja. 

Gostelow cieszy się jednakże z wybuchu gwiazdy i nie zamierza składać żadnej skargi:

Cieszę się, że udało mi się ją zobaczyć z bliska. Nie każdy może się pochwalić, że został uderzony przez Amy Winehouse. Powinienem pewnie podziękować osobie, która rzuciła tą czapkę.

Nieczęsto zdarza się, żeby osoba pobita cieszyła się z tego faktu i pewnie najchętniej by się dała pobić ponownie. Pewnie jeszcze zakonserwuje sobie tego siniaka na wieczystą pamiątkę.

MK

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

  • Link został skopiowany
Więcej o: