Książę William ostatnio otworzył się na temat swojego życia osobistego w nowym programie podróżniczym aktora i komika Eugene'a Levy'ego, który 3 października będzie miał swoją premierę na Apple TV. W sieci są już dostępne fragmenty wywiadu, w których syn króla Karola III wyznał, jak trudny był dla niego ubiegły rok, kiedy musiał zmierzyć się z chorobą nowotworową ojca i żony. "Szczerze? To było straszne. To był najprawdopodobniej najtrudniejszy rok w moim życiu. Podziwiam ich, ale z osobistego punktu widzenia, to było po prostu brutalne" - powiedział w programie. Więcej przeczytasz tutaj. Jak się okazuje, księżna Kate i książę William właśnie zaczynają nowy etap w życiu. Para wraz z dziećmi zamieszka w Forest Lodge w Windsor Great Parku w hrabstwie Berkshire. Wokół ich posiadłości utworzono zakazaną strefę. To nie spotkało się jednak z entuzjazmem lokalnych mieszkańców, którzy nagle muszą zmienić swoje przyzwyczajenia.
Księżna Kate i książę William oraz dzieci pary: 12-letni George, 10-letnia Charlotte i siedmioletni Louis przeprowadzają się do nowej rezydencji. Teren wokół posiadłości na mocy Ustawy o poważnej przestępczości zorganizowanej i policji (SOCPA) z 2005 roku został objęty specjalną ochroną, która obejmuje tereny należące do monarchy lub jego bezpośredniego spadkobiercy. Wokół rezydencji już zbudowano masywne ogrodzenie, zainstalowano kamery monitoringu i posadzono drzewa, które mają zapewnić rodzinie prywatność. Na tym nie koniec, bo jak informuje "The Sun", brytyjskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych wyznaczyło także ok. 150 aktów wokół posiadłości, gdzie wstęp mają tylko upoważnione do tego osoby. Rozległy teren został objęty restrykcjami, aby zapewnić książęcej parze i ich dzieciom bezpieczeństwo. To oburzyło jednak lokalną społeczność, która do tej pory korzystała z tych terenów.
28 września o godzinie 19 w życie weszło już rozporządzenie wprowadzone przez ministra bezpieczeństwa Dana Jarvisa, które daje policji prawo natychmiastowego aresztowania osoby, jeśli znajdzie się w "zakazanej strefie". W związku z wprowadzeniem tych restrykcji zamknięto pobliski parking i Cranbourne Gate. Lokalsi, który mieszkali w odległość pół mili od bramy, mogli za kwotę 110 funtów rocznie korzystać z parku, ale teraz będzie to niemożliwe. Jak podane "The Sun", część mieszkańców jest wyraźnie zawiedziona z tych zmian. Część osób przychodziła do tego parku ze swoimi psami, a teraz musiała zrezygnować z tej aktywności. "Wielu z nas spaceruje tutaj z psami od 20 lat, więc usłyszeć, że już nie możemy tego robić, to jak policzek w twarz. Co roku płacimy na utrzymanie parku, ale nie będziemy już mogli korzystać z jego części. Teraz będę musiała wsiąść do samochodu i pojechać dalej, żeby wyprowadzić psa na spacer" - podkreśliła jedna z mieszkanek. Pojawiły się także głosy zrozumienia wobec całej sytuacji. Mieszkańcy wiedzą, że bezpieczeństwo przyszłego następcy brytyjskiego tronu jest priorytetem.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!