Grzegorz Ciechowski kochał wiele kobiet. Żona przyłapała go w łóżku z Potocką. "Zobaczyła nas, stanęła jak wryta"

Jego twórczość elektryzowała fanów i do dziś jest źródłem inspiracji dla wielu muzyków, a jego wkład w rozwój polskiej sceny rockowej jest nieoceniony. Ale Grzegorz Ciechowski to także mężczyzna o fascynującej biografii, którą - tak jak wielką karierę - przerwała nagła śmierć.

Lider kultowego zespołu Republika, Obywatel G.C., Grzegorz z Ciechowa, ale też autor piosenek dla największych - od Lady Pank po Justynę Steczkowską. To właśnie on wspierał od strony producenckiej kariery takich gwiazd, jak chociażby Kayah czy Kasia Nosowska. Jego utwory, takie jak "Biała flaga", "Sexy doll", "Śmierć w bikini" czy "Telefony" w latach 80. i 90. znał każdy fan rocka. Do dziś są niewyczerpanym źródłem inspiracji, podobnie zresztą jak wyrazisty wizerunek nazywanego głosem pokolenia muzyka. Na scenie bardzo ekspresyjny, nie był typem celebryty, pozostał skromny. Mimo to burzliwe życie prywatne Grzegorza Ciechowskiego zawsze wzbudzało wiele emocji. Przystojny i charyzmatyczny, sprawiał, że kobiety za nim szalały. Ale związki z Jolantą Muchlińską i Małgorzatą Potocką nie przetrwały próby czasu - przeszły do historii z powodu zdrady. Ostatni, z Anną Wędrowską, zakończyła niespodziewana śmierć Grzegorza Ciechowskiego.

Zobacz wideo Biografie muzyków to łakomy kąsek dla scenarzystów

Chłopak z Tczewa

Grzegorz Ciechowski przyszedł na świat 29 sierpnia 1957 roku w Tczewie. Wraz z dwiema siostrami Aleksandrą i Małgorzatą dorastał w dobrobycie - ojciec rodziny był prezesem Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej. W wywiadzie udzielonym magazynowi "Pani" artysta wspominał dzieciństwo jako sielankowe.

Pewno dlatego Tczew widzę zalany majowym słońcem. Spokój, wszyscy się znają... To były lata 60., kiedy jeszcze dzieci mogły chodzić bezpiecznie do przedszkola, nawet jeśli nie było ono tak blisko. (...) Wystarczy powiedzieć - doceniają to zwłaszcza chłopcy - że w chowanego można się było bawić w cysternach służących do przewozu mleka. A od maja do początku października wynosiłem dzieciakom olbrzymie ilości lodów na wielkich płachtach z papierowych worków. Myślę, że dzięki takiemu "argumentowi" udawało mi się być centrum towarzystwa - mówił Grzegorz Ciechowski.

W centrum towarzystwa Grzegorz wkrótce znalazł się także ze względu na swój muzyczny talent. Początkowo nic nie zapowiadało, że zostanie gwiazdą rocka - pierwszy koncert dał w kościele, grając na flecie prostym w chórze. Uczył się też grać na pianinie, ale jednocześnie fascynował się literaturą i poezją. Zdecydował się na studia polonistyczne w Toruniu. Wyjazd do dużego miasta miał zapoczątkować ważny etap w życiu młodego Ciechowskiego. To tam zaczął występować z zespołem Res Publica - później znanym jako Republika. Tam też poznał swoją pierwszą żonę Jolantę.

Do Torunia pojechałem za moją narzeczoną. Ożeniłem się pierwszy raz, mając 21 lat. Studiowaliśmy, żyliśmy z tego, co nam dali rodzice i z tego, co sprzedawaliśmy w antykwariatach. To były przeważnie książki, zaraz zresztą kupowaliśmy następne. Wszystko wskazywało na to, że moje studia skończą się sukcesem... Zacząłem pisać pracę magisterską o haiku, miałem kilka rozdziałów, ale WF z trzeciego roku był niezaliczony... Krótko mówiąc, mój tytuł naukowy oddalał się ode mnie z każdym koncertem, z każdą trasą koncertową - wspominał Grzegorz Ciechowski na łamach "Pani".

Niespokojny duch

Grzegorz Ciechowski nie miał wykształcenia muzycznego, ale uczynił z tego swój atut. Stworzył własny, niepodrabialny styl, który sprawił, że w latach 80. Republika zyskiwała coraz większe grono fanów. I fanek, bo Grzegorz Ciechowski miał w sobie magnetyzm, któremu mało która kobieta potrafiła się oprzeć. Kiedy więc los skrzyżował jego drogi z Małgorzatą Potocką, szybko okazało się, że ich relacja zdecydowanie wykracza poza zawodową. I pomimo, że oboje kochankowie byli wówczas związani z kimś innym, ich miłości i pożądaniu nie stanęło to na drodze. Ciechowski rozwiódł się wkrótce po tym, jak żona nakryła go z Potocką in flagranti.

Kiedy leżałam w łóżku, powiedziałam: "Grzegorz, ktoś otworzył drzwi od naszego pokoju", długo nic nie mówił. W końcu usłyszałam: "To jest Jola, moja żona". Zamarłam. W drzwiach stała wysoka, piękna kobieta z długimi czarnymi włosami. Zobaczyła nas, stanęła jak wryta. Nie zapytała, co ja tam robię, w ogóle nic nie powiedziała, tylko odwróciła się i wyszła. A we mnie krew przestała krążyć. Chciałam zapaść się pod ziemię, umrzeć, nie istnieć - wspominała Małgorzata Potocka w książce "Obywatel i Małgorzata".

Małgorzata Potocka stała się partnerką, kochanką i muzą Grzegorza Ciechowskiego. To u jej boku stworzył piosenki, które wciąż elektryzują - "Ciało", "Nie pytaj o Polskę", "Przyznaję się do winy", czy "Paryż-Moskwa 17.15". Ich związek był namiętny, pełen pasji.

Ja byłam kobietą do wynajęcia, Grzegorz bogatym biznesmenem. Seks był dla niego twórczością, jak muzyka. Potrafiliśmy zatrzymać windę w wieżowcu albo samochodem z rozpędem wjechać w pole i tak zaczynaliśmy się kochać - zdradziła w jednym z wywiadów Małgorzata Potocka.

Nową miłością lidera zespołu nie była zachwycona nie tylko jego była żona, która z płaczem dzwoniła do jego kochanki. Członkowie zespołu Republika natomiast Potocką porównywali nawet do Yoko Ono, twierdząc, że to ona doprowadziła do rozpadu formacji. Od 1986 roku Ciechowski występował solo, m.in. jako Obywatel G.C. W latach 90. jego kariera nabrała jeszcze większego rozpędu. Fani zachwycali się nie tylko muzyką, ale też stylem, jaki Grzegorz Ciechowski prezentował na scenie, tak różnym od wszystkiego, co było wcześniej. Podczas występów zachowywał się w sposób bardzo ekspresyjny, mimo że jego ruchy na scenie ograniczone były do absolutnego minimum. Grzegorz Ciechowski pisał też piosenki dla innych, m.in. dla takich gigantów jak zespół Lady Pank - to on jest autorem tekstu do ich hitu "Zostawcie Titanica". Udzielał się też jako producent płytowy. Współpracował przy albumach m.in. Kayah, Kasi Kowalskiej,  Marcina Rozynka, Krzysztofa Antkowiaka i Katarzyny Groniec. Stał za sukcesem Justyny Steczkowskiej - wyprodukował jej pierwszą płytę "Dziewczyna Szamana". Napisał też dla niej teksty, ukrywając się pod pseudonimem Ewa Omernik. Tożsamość "autorki" przez jakiś czas pozostawałą tajemnicą. 

Matka, żona i kochanka

Owocem związku Grzegorza Ciechowskiego z Małgorzatą Potocką jest córka Weronika. Ponieważ oboje rodzice dziewczynki rozwijali swoje kariery, do opieki nad niemowlęciem zatrudniono nianię. Została nią nastoletnia fanka Grzegorza Ciechowskiego, Anna Wędrowska. Początkowo 19-latka przychodziła tylko na kilka godzin, z czasem zamieszkała w 1300-metrowej rezydencji pary. Ta decyzja okazała się brzemienna w skutkach.

Pomiędzy Grzegorzem Ciechowskim a Anną Wędrowską wybuchł romans. Młoda dziewczyna nie czuła się jednak dobrze ze świadomością, że rozbija związek swoich pracodawców. Para rozstawała się kilkukrotnie i wracała do siebie. A kiedy okazało się, że Wędrowska wygrała loterię wizową i ma możliwość wyjazdu do USA, nie zastanawiała się długo. Mimo to odległość, zamiast wyleczyć kochanków z zakazanej miłości, jeszcze ją spotęgowała. Kiedy Grzegorz Ciechowski po czterech miesiącach rozłąki przyleciał do Stanów na trasę koncertową, Anna czekała na niego na lotnisku. A muzyk natychmiast jej się oświadczył.

Grzegorz napisał wiersz, z którego później powstała piosenka "13 cyfr" - o tym, jak tęsknota za mną go niszczy, jak nie potrafi żyć beze mnie. To było piękne i bardzo smutne. Po dwóch miesiącach przyleciał i na lotnisku zapytał, czy zostanę jego żoną. To był dla mnie szok - wspominała w wywiadzie dla "Wysokich Obcasów" Anna, dziś po mężu nosząca nazwisko Skrobiszewska.

Wkrótce potem młoda kobieta zaszła z Ciechowskim w ciążę i para wzięła ślub. Małgorzata Potocka nie zamierzała jednak łatwo się poddać. Kiedy Grzegorz Ciechowski wrócił do Polski odkrył, że zdradzona partnerka nie tylko wytłukła pamiątkową zastawę stołową, ale też oddała jego ubrania bezdomnym. Co więcej, zniszczyła mieszczące się w domu studio nagraniowe, wyrzuciła nawet komputer.

Grzegorz wrócił i powiedział o wszystkim Małgorzacie. Wpadła w szał. Potłukła niemal wszystkie szklane rzeczy w ich domu. Mama Grzegorza do dziś nie może odżałować rodowej porcelany, którą jej podarowała. W pył poszły też wszystkie lustra, szyby w kredensach. Później jej kartą przetargową było dziecko, ale Grzegorz i tak wyszedł z tego domu, tylko w jesiennej kurtce. Nie wziął nic. Przez jakiś czas nie mógł nawet pracować, bo ze studia nic nie zostało - wspominała Anna Skrobiszewska.

Wkrótce na świecie pojawiła się córka Grzegorza i Anny, Helena. Parę lat później dołączyło do niej rodzeństwo - Brunon i Józefina. Z perspektywy czasu Małgorzata Potocka uważa swoją reakcję za przesadną, zbyt impulsywną. Szczególnie, że nie dane jej było pojednać się z byłym partnerem. Tę szansę odebrała jej śmierć, która zaskoczyła wszystkich.

Grzegorz Ciechowski
Grzegorz Ciechowski Fot. Piotr Wójcik / Agencja Wyborcza.pl

Zbyt wcześnie

Grzegorz Ciechowski powitał nowe millenium, będąc u szczytu kariery. Wydawało się, że ma wszystko - sławę, artystyczne spełnienie, młodą żonę i zdrowe, piękne dzieci. Teraz miało być już tylko lepiej, małżeństwo planowało budowę wymarzonego domu. Niestety, los miał dla muzyka inne plany. Pod koniec grudnia 2001 roku poczuł się źle.

Grzegorz podłączał sprzęt - wieżę, telewizję itd. Ustawił wszystko, usiadł i powiedział, że źle się czuje. Wiedziałam, że coś jest nie tak, bo on nigdy nie czuł się źle. Spojrzałam na niego i zapytałam tylko, czy mam wezwać pogotowie. Nie chciał, zdecydowaliśmy, że sami pojedziemy do najbliższej przychodni - relacjonowała ostatnie chwile Grzegorza Ciechowskiego jego ostatnia żona.

Z przychodni muzyka skierowano do szpitala. Tam usłyszał okrutną diagnozę - tętniak serca. Małżonkowie stanęli więc przed tragicznym wyborem. Albo niezwykle ryzykowna operacja, albo niemal pewna śmierć. Wspólnie zdecydowali się na to pierwsze. Niestety, stało się to, czego wszyscy się obawiali. Podczas operacji nastąpiły komplikacje - rozległy zawał serca. W jego wyniku 22 grudnia 2001 roku Grzegorz Ciechowski zmarł. Śmierć muzyka była szokiem dla jego bliskich, ale też znajomych ze środowiska muzycznego i fanów. Artysta był w sile wieku, uchodził za okaz zdrowia. Miał wiele planów, których nie zdążył zrealizować. Ale choć muzyk odszedł ponad 20 lat temu, w sercach fanów dzięki swojej twórczości jest wiecznie żywy.

Więcej o: