Anna Grodzka była jedną z najbardziej kontrowersyjnych postaci na polskiej scenie politycznej. Transpłciowa posłanka wycofała się z polityki przez problemy zdrowotne i jest już na emeryturze. Teraz skupia się na rozwoju swoich pasji. - Komponuję muzykę, którą można określić muzyką filmową. (...) Mam takie małe studio i czuję się tu świetnie, razem z dźwiękami. Jestem szczęśliwa - opowiadała w rozmowie z "Liberté!". Ostatnio była posłanka udzieliła także wywiadu dla magazynu "Replika". Jak wyznała, ma już plany dotyczące własnego pogrzebu.
Grodzka nie boi się rozmawiać na trudne i niewygodne tematy. W wywiadzie udzielonym "Replice" zaczęła rozmyślać nad swoją śmiercią. Okazuje się, że była posłanka zaplanowała już, jak będzie wyglądał jej pogrzeb. 71-latka powiedziała, że nie chce "fundować tradycyjnej traumy" ludziom, którzy zechcą przyjść ją pożegnać. W rozmowie z celebrantkami Dorotą Oyrzanowską i Natalią Zakrzewską-Sobczak zdradziła, że na jej pogrzebie zabraknie księdza. Zdecydowała także, że chce zostać skremowana. Jak na razie nie wie jeszcze, co ma stać się z jej prochami. - Z jednej strony przychodzi mi na myśl, żeby rozsypać moje prochy - oddać je jakoś przyrodzie, a z drugiej strony zastanawiam się, czy nie byłoby sensowne, aby było jakieś miejsce, w którym jestem pochowana - tłumaczyła.
A co z samą ceremonią? - Nad brzegiem jeziora, przy ognisku i z piękną muzyką - to byłby piękny pogrzeb. Ale jeśli będzie mróz czy zawierucha? Muszę tak zakombinować, żeby umrzeć latem - stwierdziła.
Po odejściu z polityki Grodzka poważnie zachorowała. Była posłanka zmaga się ze stenozą kręgosłupa, czyli zwężeniem kanału kręgowego. - Nasi lekarze się specjalizują, więc jak boli kręgosłup, wysyłają do ortopedy. A powinni też do neurologa. Ortopedzi przez ponad dwa lata zalecali rehabilitację, a kiedy w końcu zrobiono mi operację, było już za późno - tłumaczyła w 2021 roku w rozmowie z "Newsweekiem". Grodzka nie jest w stanie podjąć się dodatkowej pracy, więc żyje ze świadczenia emerytalnego. Wiele osób mogłoby pomyśleć, że z uwagi na działalność w polityce jest ono dosyć wysokie. Nic bardziej mylnego. - Jestem teraz zwykłą emerytką. Ktoś może sobie wyobrażać, że mam jakąś poselską emeryturę - nie, mam zupełnie zwykłą, jaką wypracowałam w toku życia. Przez wiele lat byłam przedsiębiorcą i nierozważnie płaciłam minimalne składki. Teraz muszę spinać budżet z miesiąca na miesiąc - tłumaczyła w rozmowie z "Polityką".
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!