Więcej o skokach narciarskich przeczytasz na Gazeta.pl
Kamil Stoch po raz ostatni wziął udział w konkursie 1 stycznia. Później jego forma nieco spadła, a w środę 12 stycznia doznał poważnej kontuzji stawu skokowego. Skoczek poddał się rehabilitacji, dzięki której jego stan ulega poprawie. Mimo to nie zobaczyliśmy go w weekend w Pucharze Świata w Zakopanem. Artykuły dotyczące sytuacji Stocha poniosły się w mediach społecznościowych. Pod jednym z takich wpisów odezwała się Ewa Bilan-Stoch.
Jednym z dziennikarzy, który udostępnił materiał o stanie zdrowia skoczka, jest Sebastian Parfjanowicz, związany z redakcją sportową TVP. Jednak nie jego wpis zainteresował żonę Kamila Stocha. Skupiła się na słowach jednego z komentujących.
Dla Kamila to dobra wiadomość, nie będzie musiał się mierzyć z wybujałymi oczekiwaniami kibiców. Niech nadal w spokoju pracuje - stwierdził jeden z użytkowników Twittera.
Żona skoczka, która jest także jego menedżerką, odniosła się do tego. Widać, że do kariery męża podchodzi ze stanowczością i zawsze staje za nim murem.
Kamil ma jednak inną definicję dobrych wiadomości - odpisała.
Mężczyzna wszedł w dyskusję i wyjaśnił, co tak naprawdę miał na myśli.
Nie o to mi chłodziło, że się z tego ucieszy, tylko, że pozornie może wyjść mu to na dobre. Źle sformułowałem swoją pierwszą wypowiedź - tłumaczył się.
Według najnowszych informacji Kamil Stoch czuje się znacznie lepiej. Pierwsze ćwiczenia na siłowni po tej przerwie ma wstępnie zaplanowane na wtorek. Wtedy specjaliści ocenią, jak zorganizować kolejne treningi i jak będzie wyglądać udział w najbliższych konkursach naszego zawodnika.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!