Piotr Fronczewski z aktorstwem związany jest od ponad 50 lat. W tym czasie zdążył wcielić się w około 120 ról w filmach, serialach i teatrze. Nic więc dziwnego, że jest uważany za jednego z popularniejszych polskich artystów. Szczególną popularność dały mu produkcje, takie jak "Rodzina zastępcza" czy też Franka Kimono. Była to kultowa postać wykreowana na potrzeby parodii stylu disco polo. Szczególną popularność zyskały piosenki "King Bruce Lee karate mistrz" i "Dysk Dżokej". Okazuje się jednak, że całą karierę wspomina gorzko.
Piotr Fronczewski nigdy nie mógł narzekać na brak pracy. Reżyserowie proponowali mu nowe role, a on szybko zyskał sympatię widzów. Od kilku lat jednak coraz rzadziej widujemy go na małym i dużym ekranie. Aktor twierdzi, że kamera nigdy za nim szczególnie nie przepadała. W autobiografii wspominał, że z tego powodu, choć jego dorobek jest całkiem pokaźny, nie ma w nim wielu imponujących ról.
Film jest jak igrzyska olimpijskie. Pojedynczy występ raz na jakiś czas. Mam wobec siebie podejrzenie, że po prostu nie byłem i nie jestem wystarczająco... światłoczuły jak na potrzeby kinowego ekranu. Są aktorzy, których kamera kocha. Myślę, że mnie tylko lubi i zapewne dlatego nie miałem w polskim kinie wielkich wyzwań - wyznał Piotr Fronczewski w autobiografii "Ja, Fronczewski".
Aktor w "Ja, Fronczewski" stwierdził, że jego lata świetności powoli mijają. Myśli o odstąpieniu miejsca młodszym artystom, którzy mają mieć więcej pomysłów i wniosą świeżość do kin. Sam Piotr Fronczewski woli pozostać w teatrze, gdzie czuje się znacznie lepiej. "Ja już jestem na ostatniej prostej, stygnę powoli, a film to przede wszystkim domena ludzi młodych. Starszym człowiekiem raczej niespecjalnie się zajmuje. Trzeba mieć pomysł na to, jak go zagospodarować, co gość w latach mógłby mieć do powiedzenia z ekranu. [...] Ja jednak z tego powodu nie płaczę, nie cierpię szczególnie, bo od zawsze czułem się przede wszystkim człowiekiem teatru. W teatrze wciąż gram. Jestem w normalnym rytmie scenicznym" - dodał.