Książę Harry stanął przed sądem. Przyjechał do londyńskiego High Court 6 czerwca, by zeznawać w sprawie przeciwko Mirror Group Newspapers, wydawcy pism: "Daily Mirror", "Sunday Mirror" oraz "Sunday People". Książę oskarża magazyny o łamanie prywatności i naruszenie jego dobra, poprzez hakowanie jego telefonu w latach 1996-2009.
Rozprawa nie należała do najprzyjemniejszych. Książę musiał zmierzyć się z ciężkimi pytaniami zadawanymi przez ostrego prawnika grupy, Andrew Greena. Mecenas za wszelką cenę starał się wykazać, że zarzuty są całkowicie bezpodstawne i nie mają pokrycia w rzeczywistości. Zwracał m.in. uwagę, że rzekomo nielegalnie zdobyte informacje już wcześniej ukazały się w mediach. Wszystko wskazuje na to, że w pewnych kwestiach książę Harry mógł minąć się z prawdą.
Podczas rozprawy książę Harry stwierdził, że artykuł, który lata temu ukazał się w "Daily Mirror" i dotyczył sposobu świętowania jego 18. urodzin, został napisany na podstawie treści, które zostały nielegalnie wykradzione z jego telefonu.
Wówczas napisano, że książę będzie świętować wejście w dorosłość na lunchu z ojcem i starszym bratem, oraz że w ramach prezentu urodzinowego ma otrzymać kije do gry w golfa od hrabiego Charlesa Spencera. Na sali sądowej Andrew Green starał się udowodnić, że te informacje zostały ujawnione o wiele wcześniej i to przez samego księcia Harry'ego. Książę miał puścić parę z ust w wywiadzie dla Press Association. Jednak na rozprawie miał tylko przyznać, że w tej sprawie zbieżność czasu wydaje mu się podejrzana.
Książę Harry Fot. Alberto Pezzali / AP Photo
Kolejną kwestią budzącą olbrzymie wątpliwości jest nastawienie księcia Harry'ego do kamerdynera księżnej Diany, Paula Burrella, który po jej tragicznej śmierci udzielił kilku wywiadów, w których ujawnił niejedną tajemnicę. Książę miał wówczas spore wątpliwości co do jego zachowania. W książce biograficznej zatytułowanej "Ten drugi" wyraźnie dał do zrozumienia, że niegdyś chciał się z nim skonfrontować i pociągnąć go do odpowiedzialności. "W jednej z gazet obiecał, że z przyjemnością podzieli się z nami swoim zdaniem. Czekałem z niecierpliwością na to spotkanie, ale do niego nie doszło" - opisywał. Z kolei w sądzie zeznał, że nigdy nie chciał go widzieć. Wtem Andrew Green wyciągnął fragment książki, ale książę Harry odpowiedział jedynie, że nie pamięta, czy chciał się spotkać z kamerdynerem.
Na tym nie koniec. Książę Harry oskarżył Mirror Group Newspapers o wykorzystywanie nielegalnie zdobytych materiałów. Tym razem chodziło o artykuł, który relacjonował prowadzony przez niego marsz kadetów. Andrew Green zauważył, że takie informacje zostały podane dzień wcześniej przez pałac św. Jakuba. Później książę Harry zarzucił, że w 1996 roku wydawcy "Daily Mirror" przechwycił poufne wiadomości z jego telefonu komórkowego, dotyczące odczuć księżnej Diany w dniu urodzin syna. Andrew Green ze stoickim spokojem przypomniał, że książę otrzymał swój pierwszy telefon dopiero dwa lata później. Na sam koniec, książę Harry zarzucił, że pismo miało się posłużyć nielegalnymi metodami, gdy okazał się artykuł o jego 16. urodzinach, które spędził w towarzystwie przyjaciół w jednym z londyńskich klubów. Andrew Green zbił go z tropu, rzucając, że za wyciekiem informacji mógł stać szef kuchni lokalu. Zobacz też: Drugie urodziny Lilibet. Prezenty od jubilera i zero życzeń od rodziny królewskiej.