Prezydent Andrzej Duda zapowiedział, że podpisze tzw. lex Tusk, ustawę o powołaniu komisji do spraw wpływów rosyjskich w Polsce. Głos zaczynają zabierać również osoby związane z kulturą i sztuką, które w "lex Tusk" widzą zagrożenie dla demokracji. Wypowiedziała się m.in. Joanna Szczepkowska - pisarka i aktorka, która lata temu ogłosiła z uśmiechem na ustach w telewizji koniec komunizmu w Polsce.
Joanna Szczepkowska zaapelowała, by sprzeciwić się zmianom ustrojowym w Polsce - a taką jest tzw. lex Tusk. Choć oficjalnie komisja powołana przez Sejm ma badać tzw. "wpływy rosyjskie", nieoficjalnie jest ona wymierzona w liderów opozycji. Nie bez powodu badać będzie wyłącznie lata 2007-2022 - czyli głównie okres rządów PO oraz częściowo okres rządów PiS. Komisja otrzymuje też wyjątkowe i niespotykane dotąd w Polsce uprawnienia. Będzie mogła zakazać pełnienia funkcji publicznych nawet na dziesięć lat, co oznacza wykluczenie nie tylko z najbliższych, ale i kolejnych wyborów. Komisja otrzyma dostępy do informacji niejawnych i tajnych, będzie mogła zwolnić wszystkich (prócz duchownych) z tajemnic zawodowych (np. lekarza z tajemnicy lekarskiej, dziennikarza - z dziennikarskiej).
Joanna Szczepkowska widzi w tym zagrożenie dla demokracji, o czym napisała kilka zdań na Facebooku:
Duda zapowiedział podpisanie ustawy o komisji ds. wpływów rosyjskich. Każdy niewygodny może być o to posądzony. Bądźmy razem przeciw temu.
Jej post ma podwójną moc, bowiem to właśnie Szczepkowska w 1989 ogłaszała wyniki pierwszych wolnych wyborów w Polsce i upadek komunizmu. Słynne nagranie z październikowego wydania Dziennika Telewizyjnego stało się symbolem końca PRL.
Ustawa nadaje władzy uprawnienia, których można użyć do aktualnej kampanii wyborczej. Podobne standardy panują już na Białorusi i w Rosji - również i tam rząd wykorzystuje państwo i uchwalane przepisy prawa do walki z przeciwnikami politycznymi. "Lex Tusk" może potencjalnie dotknąć nie tylko polityków (zwłaszcza Donalda Tuska, w którego jest głównie wymierzona), ale właściwie wszystkich obywateli. Każdy z nas może przypadkiem stać się niewygodny dla władzy, co może doprowadzić do tego, że zostaniemy zmuszeni do stawienia się przed komisją. Jeśli komisja nawet niesłusznie, na podstawie fałszywych dowodów stwierdzi, że w jakiś sposób przysłużyliśmy się naszą pracą Rosji i poszerzyliśmy jej wpływy w Polsce, nie poniesie odpowiedzialności za nieprawdziwe wnioski i hipotezy. Od jej decyzji zaś nie ma drogi odwoławczej.