Więcej ciekawych newsów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Prywatny odrzutowiec Eltona Johna, którym leciał do Nowego Jorku był zmuszony do awaryjnego lądowania. Po około godzinie lotu doznał awarii hydraulicznej na wysokości ponad trzech tysięcy metrów. Wiatr nie sprzyjał.
Jak podaje "The Sun", na lotnisku w Farnborough natychmiast pojawiły się ekipy strażackie, które pomagały w akcji ratunkowej. Jak podaje jeden ze świadków, podczas kilkukrotnej próby zejścia na ziemię odrzutowiec kołysał się z boku na bok.
Przez warunki atmosferyczne po pojawieniu się na pasie startowym samolot miał ponownie wzbijać się w powietrze. Z powodu silnych wiatrów odrzutowiec wylądował dopiero przy trzeciej próbie.
Samolot wylądował dopiero przy trzeciej próbie lądowania - wyjaśnił hydraulik Philip Thomson, który był na miejscu.
Pilot leciał dosyć płasko, a wiatr nieco osłabł. Osoby obecne na miejscu odczuły ogromną ulgę, ponieważ widok był straszny. Nikt nie chciałby się znaleźć na miejscu Eltona, który, jak twierdzi jeden ze świadków, z pewnością modlił się o bezpieczne lądowanie.
To był straszny widok i nie zamieniłbym się miejscami z Eltonem. Założę się, że odmówił kilka modlitw - mówił jeden ze świadków.
Sir Elton miał wystąpić w Madison Square Garden w Nowym Jorku w ramach trasy Farewell Yellow Brick Road. Jak podają zagraniczne media, gwiazdor miał wsiąść do kolejnego samolotu, aby zdążyć na koncerty zaplanowane na 22 i 23 lutego. Był wstrząśnięty całą sytuacją, ale nie chciał zawieść fanów.