Teresa Lipowska jest jedną z najjaśniejszych gwiazd serialu "M jak miłość", w którym gra od pierwszego odcinka. Aktorka od 21 lat wciela się w postać Barbary Mostowiak, nestorki rodu wokół którego kręci się fabuła hitu TVP. W ostatniej rozmowie wspomniała początki produkcji, ale nie tylko.
W sierpniu ekipa "M jak miłość" świętowała jubileusz pierwszego klapsa na planie produkcji. Z tej okazji gospodarze programu "Pytanie na śniadanie" połączyli się z Teresą Lipowską, która pozwoliła sobie na chwilę szczerości i nostalgiczny powrót do przeszłości.
Na początku byłam trochę stremowana. To był pierwszy serial, w którym grałam dużą rolę. Od razu wsiąknęliśmy w rodzinną atmosferę, która trwała bardzo długo. Później zaczęło się to troszeczkę rozwijać, zaczęły odchodzić od nas różne osoby - zmarł mój filmowy mąż, Wituś Pyrkosz, a rodzina zaczęła pękać - wyznała Teresa Lipowska.
Witold Pyrkosz zmarł w kwietniu 2017 roku. W serialu aktor wcielał się w postać Lucjana Mostowiaka, którą podbił serca widzów. Pyrkosz towarzyszył Lipowskiej na planie produkcji od samego początku i to właśnie za rodzinność, którą razem stworzyli, pokochała ich publiczność.
Podczas ostatniej rozmowy aktorka wyznała też, że początkowo nikt nie spodziewał się, że serial odniesie taki sukces.
Wszyscy myśleliśmy, że będzie sześć lub siedem odcinków. Później było ich 50, 100, a teraz jest ponad 1000. Mam nadzieje, że będzie ich drugie tyle - powiedziała.
Co jakiś czas w sieci pojawiają się plotki na temat ewentualnego odejścia Lipowskiej z "M jak miłość". Aktorka wyznała jednak, że za każdym razem, gdy dostaje wiadomość o kolejnym dniu zdjęciowym, pędzi na plan z uśmiechem na ustach. Rola Barbary Mostowiak widocznie nadal daje jej dużą satysfakcję.