Na początku marca ruszyła sprawa Daniela Martyniuka, który kilkukrotnie został przyłapany na prowadzeniu pojazdu bez uprawnień. Mężczyzna pojawił się wówczas na sali rozpraw, jednak sąd zdecydował, że chce mieć czas na ponowną analizę sytuacji oskarżonego oraz materiału dowodowego. Teraz wreszcie po tygodniowym oczekiwaniu syn Zenka Martyniuka usłyszał wyrok.
2 marca Daniel Martyniuk pojawił się w Sądzie Rejonowym w Białymstoku. Zeznawał, że żałuje kierowania samochodem po utracie prawa jazdy w 2018 roku. Zgodnie z ustaleniami później co najmniej pięć razy wsiadał jeszcze za kierownicę. Ostatni raz zatrzymano go w kwietniu 2020 roku i wtedy Daniel trafił do aresztu i spędził tam miesiąc. Po wyjściu na wolność za poręczeniem majątkowym przyznał się do winy i chciał dobrowolnie poddać się karze. Śledczy zgodzili się na dwa lata prac społecznych w wymiarze 30 godzin miesięcznie, trzy lata zakazu prowadzenia pojazdów oraz wpłatę dwóch tysięcy złotych na cel charytatywny.
Zobacz też: Daniel Martyniuk wreszcie odbywa prace społeczne. Wiemy, czym się zajmuje. Intrygujące! Będziecie zaskoczeni
Wniosek o wydanie wyroku skazującego został wysłany do Sądu Rejonowego w Białymstoku, który jednak oddalił go twierdząc, że kara proponowana przez prokuratora jest za niska. 9 marca odbyła się kolejna rozprawa, na której nie było Martyniuka. Sąd orzekł, że skazuje go na dziesięć miesięcy więzienia w zawieszeniu na trzy lata i zakaz prowadzenia pojazdów przez sześć lat. Oznacza to, że Daniel nie trafi teraz do aresztu, ale jeśli znowu złamie prawo to będzie musiał odbyć karę pozbawienia wolności. Wydaje się, że Martyniuk może być więc zadowolony - bardzo bał się, że znowu trafi za kraty, a - jak sam mówił tydzień temu - źle to wspomina.
Sędzia Andrzej Kochanowski argumentujący warunkowe zawieszenie wykonania kary stwierdził, że oskarżony wyraził skruchę. Dodał, że wydaje się, że stosowane wcześniej w sprawie tymczasowe aresztowanie powinno "trzeźwiąco" wpłynąć na sprawcę. Czy tak się rzeczywiście stanie?