"M jak miłość" to już klasyk. Serial miał swoją premierą ponad 20 lat temu i nadal gromadzi przed telewizorami miliony widzów. Co prawda w obsadzie brakuje już większości postaci z pierwszych odcinków, ale to jak widać żaden problem. Zwłaszcza, że w "M jak miłość" nie ma miejsca na nudę. Bohaterowie regularnie są poddawani mniej lub bardziej dramatycznym zwrotom akcji. Już niedługo w serialu dojdzie do zamachu zorganizowanego przez mafię. Tego w Grabinie jeszcze nie było.
Janek (Tomas Kollarik) i Sonia (Barbara Wypych) szykują się do ślubu. Niestety romantyczna ceremonia się nie odbędzie. To dlatego, że niemal w ostatniej chwili przed uroczystością dojdzie do makabrycznego wypadku i finalnie komendant nie trafi przed ołtarz, a do szpitala. Państwo młodzi nie zjawią się w kościele, co zacznie budzić słuszny niepokój wśród zaproszonych gości. Co ciekawe, wypadek już wcześniej przewidziała wróżka Cyganka, ale nawet ona nie spodziewała się, że będzie aż tak poważny.
Jak się okazuje, wypadek Janka to najprawdopodobniej zaplanowany zamach przez Maksa Gadowskiego, bandyty, który już wcześniej wypytał o narzeczonego Sonii. Dlaczego chciał zabić właśnie Janka? Powodem jest jego przeszłość. Panowie mają niewyrównane rachunki sprzed lat. To jednak nie koniec wrażeń. Wśród gości na niedoszłym ślubie Janka i Soni pojawi się też Ula Jakubczyk. Adoptowana córka Marka Mostowiaka była wcześniej związana z Jankiem i to przez nią mężczyzna musiał już dwukrotnie walczyć o życie. Czy jego zbliżające się problemy będą również "zasługą" starej miłości?