Informacja o liście beneficjentów Funduszu Wsparcia Kultury, do których miało trafić łącznie 400 milionów złotych, wywołała żywą dyskusję. W związku z tym minister Piotr Gliński wstrzymał wypłaty, ale polscy artyści wciąż mierzą się krytyką. Głos w sprawie zabrali już między innymi Taco Hemingway, Piotr Rubik czy Doda. Dołączyła do nich również Agnieszka Hyży, której mąż znalazł się na liście Glińskiego.
Żona Grzegorza Hyżego udzieliła wywiadu portalowi Plejada. Przyznała, że jest jej bardzo przykro, ponieważ większość ludzi myśli, że zdeklarowana kwota 449 tysięcy złotych ma trafić prosto do kieszeni muzyka. Podkreśla, że nie jest to prawdą, a pieniądze zostałyby podzielone na wszystkich współpracowników Hyżego, którzy od roku nie mieli możliwości zarobku.
To żenująca sytuacja. Jest mi przykro, że współpracownicy Grzegorza, którzy zostali pozbawieni pieniędzy i mieli nadzieję na to, że rok siedzenia w domu jakkolwiek będzie mógł się zwrócić, nie dostaną tych pieniędzy. Przekaz, że te dotacje są tylko dla danego artysty, jest straszny, bo to pieniądze, których artysta w ogóle nie zobaczy, tylko przekaże współpracownikom.
Gwiazda Polsatu podkreśliła, że artyści każdego roku płacą wysokie podatki. Nawiązała również do osób, które ich krytykują.
Mówienie, że to są za duże kwoty... Proszę sprawdzić, ile te firmy, które dostały dotacje, odprowadziły rok temu podatku od przychodu i podatku VAT. A ten podatek, który te firmy wypracowały, jest podatkiem, za który wszyscy inni żyją, są z niego opłacane szpitale i cała reszta. Jestem ciekawa, ile podatku odprowadzają ci wszyscy "krzykacze" w ciągu roku, a korzystają z podatków tych, którzy więcej wypracują.
Zgadzacie się z komentarzem Agnieszki Hyży?