Ewa Drzyzga może pochwalić się dobrą passą w życiu zawodowym. Dziennikarka niedawno została gospodynią programu "Dzień dobry TVN", który prowadzi z Agnieszką Woźniak-Starak. Wieloletnia prowadząca talk-show "Rozmowy w toku" ma za sobą setki przeprowadzonych wywiadów, często na tematy dotykające sfery intymnej. Sama jednak niechętnie mówi o swoim życiu prywatnym. Drzyzga jest mamą dwóch synów: sześcioletniego Stanisława i czternastoletniego Ignacego, dlatego doświadczyła na własnej skórze, czym jest nauczanie zdalne. Swoimi refleksjami podzieliła się na Instagramie.
Prowadząca "Dzień dobry TVN" zamieściła na instagramowym profilu obszerny wpis, w którym podkreśliła, że uczniowie odczuwają dyskomfort w związku z włączonymi kamerkami podczas zajęć on-line. Dziennikarka zasugerowała rozwiązanie problemu:
Dochodzą mnie głosy od młodych ludzi, że jednym z problemów, jakie mają z nauką zdalną to obowiązek włączania kamery podczas zajęć. Młody człowiek czuje dyskomfort, kiedy inni widzą jego pokój, wszak to jego oaza. "To narusza prywatność" - mówią zgodnym chórem. Więc może jednak pozwolić uczniowi na ustawienie dowolnego tła?
Zaznaczyła także, że istotną rolę gra tutaj nauczyciel, który powinien być nastawiony na rozwijanie dobrej, a za razem profesjonalnej relacji z uczniem:
Stąd moja sugestia - kamery niech będą przygotowane i włączajmy je kiedy odpowiadamy. Oczywiście ci, którzy mają ochotę, mogą być na wizji przez cały czas, co znacznie ułatwi nauczycielowi prowadzenie zajęć. Dobremu nauczycielowi nie chodzi o inwigilację, a kontakt z uczniem. Widząc jego reakcje, może zadbać o to, żeby nie przynudzać, żeby zmienić tempo lekcji, zrezygnować z monologu na rzecz kreatywnego udziału grupy.
Zobacz też: Agata Rubik narzeka na nauczanie zdalne. "Jestem wykończona. Totalna dezorganizacja"
Drzyzga poruszyła także kwestie przerw między lekcjami. Zauważyła, że tradycyjny dzwonek w dobie internetowych zajęć przestał istnieć:
Kolejnym problemem są lekcje w blokach bez przerwy. Czasem nawet 120 minut. To jest niedopuszczalne. Sugestia, żeby lekcja online trwała 30 minut, ma swoje uzasadnienie. I chyba pedagogom tego faktu nie trzeba uzasadniać.
Zgadzacie się z przemyśleniami Ewy Drzyzgi? Nauczyciele w tej trudnej sytuacji powinni wykazać się jeszcze większą empatią?