Piotr Woźniak-Starak zginął w nocy z 17 na 18 sierpnia 2019 roku. Producent filmowy miał wypaść z motorówki, którą po jeziorze Kisajno pływał z 27-latką. Kobiecie udało się dopłynąć do brzegu, on niestety zmarł na miejscu. Jego ciało zostało spalone, a prochy pochowane w posiadłości jego rodziny w Fuledzie pod Giżyckiem. Warmińsko-Mazurski Państwowy Wojewódzki Inspektor Sanitarny podał do opinii publicznej informacje, że bliscy Staraka nie otrzymali na to jednak zgody. Ruszyło postępowanie, a wyrok miał zapaść 12 sierpnia. Tak się jednak nie stało, ponieważ na jaw wyszły kolejne fakty.
Już jakiś czas temu policja wniosła o karę w wysokości 500 zł za pochowanie prochów Woźniaka-Staraka w prywatnej posesji, a nie na cmentarzu. Dokonać tego miał brat mamy zmarłego, Mirosław S. Mężczyźnie postawiono zarzuty, bo wedle polskiego prawa pochówku można dokonywać jedynie na cmentarzu. Wyrok miał zapaść w środę o 12. jednak tak się nie stało. Wszystko przez nowe okoliczności zaistniałe w sprawie.
Już po zamknięciu przewodu sądowego do sądu dotarła informacja, że Prokuratura Rejonowa w Giżycku prowadzi postępowanie w sprawie o czyn zabroniony z art.90 ustawy prawo budowlane, mające wyjaśnić, czy prochy Piotra Woźniaka-Staraka zostały złożone w murowanym grobie czy katakumbach. W tej sprawie prokurator miał dopuścić dowód z opinii biegłych - pracowników naukowych z jednej z polskich uczelni technicznych. Opinia ma być gotowa na początku września 2020 r. - wyjaśnia rzecznik Sądu Okręgowego w Olsztynie, sędzia Olgierd Dąbrowski-Żegalski.
Wspomniane wyżej okoliczności są związane z zarzutami postawionymi Mirosławowi S., przeciwko któremu ponownie otworzono przewód sądowy. Policja twierdzi, że mężczyzna "dobrowolnie zobowiązał się do pochówku szczątków pochodzących ze spopielenia zwłok Piotra Woźniaka-Staraka i dokonał pochówku tych szczątków w grobie murowanym wbrew obowiązującym przepisom". Termin rozprawy nie jest jeszcze wyznaczony.