Piotr Woźniak-Starak zginął w nocy z 17 na 18 sierpnia 2019 roku w tragicznym wypadku na jeziorze Kisajno. Producent filmowy wybrał się na rejs motorówką z przyjaciółką. Niestety, podczas wykonywania gwałtownego manewru wypadł za burtę. Jego ciało odnaleziono dopiero po kilku dniach poszukiwań. Pogrzeb Piotra Woźniaka-Staraka odbył się w jego rodzinnej posiadłości w Fuledzie na Mazurach. Teraz "Fakt" dotarł do mieszkańców miejscowości i pracowników Piotra Woźniaka-Starak. Po raz pierwszy zdradzili, jak wygląda życie bez milionera.
Nie jest tajemnicą, że Piotr Woźniak-Starak był częstym gościem w Fuledzie. Jego rodzina ma tam 200-hektarową posiadłość. To było jego ukochane miejsce i właśnie tam został pochowany. Za życia w Fuledzie spędzał wolne chwile. Był tam bardzo lubiany i szanowany. Rodzina milionera zapewniła wielu mieszkańcom pracę. Teraz miejscowość zmieniła się nie do poznania po śmierci Piotra.
Jest pusto, zimno. Pan Piotr potrafił sobą wypełnić każdy kąt. Miał wielu gości, bawił się od rana do wieczora. Teraz nie ma tej energii - powiedział "Faktowi" jeden z pracowników producenta.
Podobno od razu było wiadomo, że Piotr Woźniak-Starak odwiedził Fuledę, bo słychać było głośną muzykę z samochodu, a także jego śmiech. Pracownik przyznał "Faktowi", że producent z każdym się witam i rozmawiał.
Pamiętał nasze imiona, pytał o rodziny. Może czasem za bardzo chciał korzystać z życia, ale na pewno żył pełną piersią. Jak żył, tak umarł - powiedział.
Rodzina Piotra Woźniaka-Starak nie tylko wspiera mieszkańców, oferując im pracę, ale także przekazując pieniądze na szczytne cele. To właśnie oni częściowo sfinansowali kupno wozu strażackiego, który kosztował ponad milion złotych. Wsparli także proboszcza Kamionek, miejscowości sąsiadującej z Fuledą, podczas budowy kościoła.