Piotr Woźniak-Starak zaginął po tym, jak wypadł z motorówki na jeziorze Kisajno. Akcja poszukiwawcza producenta trwała ponad 4 dni. Niestety, 22 sierpnia znaleziono ciało i potwierdzono, że Woźniak-Starak nie żyje. Wiele gwiazd i bliskich znajomych Piotra wspomina go w ciepłych słowach. Teraz zrobiła to polska reżyserka, Joanna Kos-Krauze.
Żona Krzysztofa Krauze, Joanna Kos-Krauze w rozmowie z Onetem opowiedziała o swojej relacji z Woźniakiem-Starakiem. Okazuje się, że poznała go, gdy wraz z mężem pracowała nad filmem "Plac Zbawiciela". To były dopiero początki Piotra w przemyśle filmowym.
Poznałam Piotra na początku jego drogi filmowej. Zaraz po jego powrocie ze Stanów, około 2005 roku. Kręciliśmy wtedy "Plac Zbawiciela". Byliśmy z Krzysztofem dość trudni w tym sensie, że niechętnie dopuszczaliśmy kogoś nowego do naszej stałej ekipy. Film powstawał w specyficznych warunkach, staraliśmy się, by na planie była po prostu grupa przyjaciół, bliskich sobie ludzi. Ktoś poprosił nas o przyjęcie takiego jednego Piotra na asystenta.
Ani ona, ani jej mąż nie znali wtedy rodziny Staraków. Kos-Krauze wspomniała bankiet i prezent, który dostali od Piotra.
Byliśmy dość niechętni, ale kiedy przyszedł, ujął nas świetnym wychowaniem, nieśmiałością i pracowitością. Nie mieliśmy pojęcia, kto to jest, nie znaliśmy Staraków. To był, zdaje się, jego pierwszy plan filmowy w Polsce. Pamiętam ostatni dzień zdjęciowy. Był bankiet, który - również z przyczyn finansowych - robiliśmy u sąsiadów w ogrodzie. Nagle przyjechał samochód i przywiózł nieprawdopodobne ilości szampana i wędzonych ryb. Okazało się, że to był prezent od Piotra. Dziękował nam, że mógł być w tym projekcie. Byliśmy zupełnie oszołomieni - mówi w rozmowie z Onetem.
Opowiedziała również o tym, że na samym początku środowisko filmowe nie było przyjaźnie nastawione do Woźniaka-Staraka.
Miał wielkie problemy, środowisko traktowało go okropnie. Nie dowierzano mu, że naprawdę chce robić kino, że sobie poradzi, że wie, co robić (...) Widzieli jego rolę jako producenta, sprowadzając ją wyłącznie do pieniędzy. A bycie producentem ma jeszcze stronę artystyczną. Nie zachowywała się część środowiska wobec niego w sposób elegancki.
Okazało się, że Kos-Krauze pomogła mu przy realizacji filmu "Bogowie".
(...) Uspokajałam go, że mają świetny projekt i wywalczę na niego pieniądze. Nie wydawało mi się też, żeby ktoś mógł nie być przekonany do tego filmu. Oczywiście, to się udało.
Kilka lat później, mąż reżyserki był umierający i miał przerzuty do mózgu. Niestety, nie udało się zdobyć potrzebnego leku. Piotr Woźniak-Starak pomógł im, wysyłając dawkę na pół roku.
(...) Którejś soboty o ósmej rano zadzwonił telefon - to kurier od Piotra, pyta, czy jesteśmy w domu. Mówię, że jesteśmy, siedzimy na tarasie, pijemy kawę. Przyszedł i przyniósł dawkę leku na pół roku. Powiedział nam, że to prezent od Piotra. Do dziś nie wiem jak, od kogo dowiedział się o tym, że mamy taki problem. Zadzwoniłam do niego, żeby podziękować. "Aśka, sp*****laj, o czym ty w ogóle mówisz. Pomogliście mi, ja wam zawsze pomogę. Daj znać, kiedy się lek skończy i dowieziemy następną dawkę". I rozłączył się.
Wcześniej Piotra Woźniaka-Staraka żegnał również Edward Miszczak:
KB