Plejada polskich stand-uperów, Robert Biedroń, raper Sobota, Renata Dancewicz i Kazimiera Szczuka - zestaw osób, które podjęły się zroastować Popka zwiastował, że to będzie roast inny niż wszystkie. I faktycznie był. Gwiazdą wieczoru był zdecydowanie Robert Biedroń, ale jeśli należałoby przyznać nagrodę dla najoryginalniejszego linczującego, powędrowałaby ona do Kazimiery Szczuki.
Impreza jest nudna, a żarty nieśmieszne - zaczęła swoje wystąpienie Szczuka. - Oczekujecie ze dokonam aborcji na Popku, ale jest już za późno! Ma 37 lat, a to znaczy, że 38 lat kobieta czeka na legalna aborcję w Polsce! Nie można nawet liczyć na wycinkę Popka. Dąb Popek nie przejdzie, bo ma za mało kory mózgowej.
Zimnym, monotonnym i pełnym szydery głosem Szczuka "grillowała" swoich przedmówców oraz odnosiła się do niewybrednych żartów o aborcji, lesbijkach i feminizmie, które kierowane były w jej stronę przez cały wieczór. A miała za co się mścić, bo wspomniane żarty były bardzo, ale to bardzo ostre. Oto najlżejsza próbka:
Kazimiera Szczuka schudła 10 kilo. Po prostu zrobiła aborcję - powiedział na samym początku prowadzący imprezę Łukasz Sychowicz.
Szczuka nie pozostawała dłużna. Widać, że ona i Biedroń wyraźnie odstawali od reszty, więc stworzyli w swoich wystąpieniach coś na kształt roastowej komitywy.
Mam nadzieje, że wynajdą lekarstwo na homofobię, bo te żarty o seksie analnym są już nudne. A po takiej ilości koksu panowie mają w gaciach całe jądra ciemności, całe cmentarze plemników, plemników wyklętych - dopiekła przedmówcom i zwróciła się do Popka. - Powinien pan zmienić stosunek do kobiet, panie Popek, bo jak pan straci już resztki rozumu, to kobiety pielęgniarki będą pana prowadzać na spacery do bramy i zmieniać panu kompresy.
Na koniec zostawiła najlepsze. Jak zroastować osobę, która chwali się, że nigdy nie przeczytała żadnej książki? Krytyk literacki sięgnął oczywiście do literatury:
Wiem, że nie przeczytał pan żadnej książki, ale zachęcam, bo wiele z nich mówi o tym, co pan przeżył: np. "Popioły", "W piwnicznej izbie" albo "Janko Muzykant". Tak! Ba! Cała książka jest jakby o panu! Nie wierzycie?
Potem Szczuka zaczęła czytać fragment "Janka Muzykanta" opisujący Popka.
Był to chłopak nierozgarnięty bardzo i jak wiejskie dzieciaki przy rozmowie z ludźmi palec do gęby wkładający. Nie obiecywali sobie nawet ludzie, że się wychowa, a jeszcze mniej, żeby matka mogła doczekać się z niego pociechy, bo i do roboty był ladaco. Muzyka. Nie wiadomo, skąd się to takie ulęgło, ale na jedną rzecz był tylko łapczywy, to jest na granie. Wszędzie też je słyszał, a jak tylko trochę podrósł, tak już o niczym innym nie myślał - czytała Szczuka. - Do kościoła matka nie mogła go brać, bo jak, bywało, zahuczą organy lub zaśpiewają słodkim głosem, to dziecku oczy tak mgłą zachodzą, jakby już nie z tego świata patrzyły…
To był zapewne pierwszy i ostatni raz, gdy przy noweli Sienkiewicza tłum ludzi płakał ze śmiechu. Cała sala Klubu Progresja aż się trzęsła. No prawie cała. Tylko Popek był jakiś dziwnie zamyślony...
ZI