Hanna Lis przez 24 lata była dziennikarką newsową, związaną zawodowo ze światem polityki. Kiedy do TVP przyszła "dobra zmiana, dziennikarka stała się jej ofiarą i musiała pożegnać z dotychczasową pracą.
Zwolnienie z pracy wykorzystała na przeorganizowanie swojego życia, wzięła udział w programie "Azja Express" i zdecydowała się poprowadzić program podróżniczo-kulinarny. O tym, jak zmieniło się jej życie, opowiedziała w wywiadzie dla "Vivy!".
Utrata pracy i środków do życia - bo wbrew temu, co się mówiło, nie dostałam żadnej odprawy - nie jest czymś szczególnie przyjemnym, gdy ma się na utrzymaniu dwoje dzieci i chorą mamę - mówiła.
Niemniej, jak przyznaje, rozstanie z newsami i polityką przyniosło jej "gigantyczną ulgę" - w tym przypadku tę akurat zmianę uznała za "dobrą zmianę". Choć samo wyrzucenie z pracy wspomina jako kuriozalne.
W tym przypadku trudno mi było raczej opanować śmiech. Byłam przygotowana na to, że zostanę zwolniona: przecież politycy partii rządzącej otwarcie mówili, że zamierzają całkowicie podporządkować sobie publiczne media. Zabawny w swej absurdalności był jednak całkowity brak jakichkolwiek merytorycznych argumentów uzasadniających moje zwolnienie. Od nowego szefa usłyszałam, że ceni moją pracę i nie ma do niej żadnych zastrzeżeń, jednak jak to ujął: "Nowe wzywania wymagają nowych ludzi.
Po odejściu z TVP związała się ze stacją TVN. Jak mówi w wywiadzie, Edward Miszczak przez prawie pół godziny krążył wokół tematu, obawiając się wprost powiedzieć, że program, w jakim chce jej zaproponować udział, może być poniżej jej oczekiwań. Twierdzi, że dyrektor programowy TVN-u był bardzo zaskoczony, kiedy z entuzjazmem zgodziła się być uczestniczką "Azji Express". Ktoś powiedział, że popełniam straszny błąd, biorąc udział w programie "Azja Express", bo z niego nie będzie już powrotu do świata newsów. Świetnie, bo o to właśnie chodziło - o ostateczne cięcie, pożegnanie z pewnym etapem zawodowego życia - mówiła Hanna Lis.
Warunki, jak niedługo zobaczymy w telewizji, były bardzo trudne. Producent zapewniał uczestnikom jedynie wodę pitną, poza tym musieli sobie radzić we własnym zakresie. Bywały okresy, kiedy Lis musiała przeżyć 36 godzin bez prysznica - i nie odczuwała tego jako wielkiego dramatu. Rozmawiała głównie z Łukaszem Jemiołem, z którym połączyła ją wspólnota przeżyć. Powiedziała, że kiedy wróciła do domu, dzieci patrzyły na nią jak na kosmitkę.
Wyjazd zmienił ją. Codzienne obcowanie z biedą sprawiło, że po przekroczeniu progu domu zauważyła, jak dużo niepotrzebnych rzeczy ją otacza.W domu poczułam, że mam za dużo przedmiotów: mebli, urządzeń kuchennych, spojrzałam na wannę, której nie widziałam od miesiąca, i mówię sobie: "Ale właściwie po co mi ona?". Nie chciałam chodzić do restauracji, nie chciałam spotykać się z przyjaciółmi, bo czułam, że jestem z innego świata i że nie mam z nimi płaszczyzny porozumienia.
Zrobiła zatem remanent w szafach, których połowa zawartości powędrowała w cudze ręce. Nauczyła się też liczyć pieniądze.
Wczoraj kupiłam te espadryle z koralikami za 60 złotych. Boskie, co? Nigdy nie byłam szczególnie rozrzutna, a teraz muszę być bardzo oszczędna, bo od stycznia nie zarabiam, a muszę zapewnić byt dzieciom i mamie - mówi Hanna Lis.
JZ
Komentarze (10)
Hanna Lis o "Azji Express" w "Vivie!": Kupiłam buty za 60 zł. Mówi też o wyrzuceniu z pracy: Nie dostałam odprawy
Spszedałaś się za tanie buty haniu lis.
Mam drosze buty 70 tyś zł.
Ja kupiłam dwa ałta za 500 tyś zł.
Plus buty za 70 tyś zł mówie ci super są.
Pszyjeć dsm ci jedá parę butów bo wstyd mi robisz tym badzieeiem.