Dziennikarka TVP udzieliła "Grazii" długiego wywiadu. Dziennikarze poprosili ją między innymi o komentarz do historii anonimowej dziennikarki, którą opisał "Wprost".
Mam w sobie ogromną potrzebę samodzielności. Gdybym miała cokolwiek komukolwiek zawdzięczać, nie byłabym sobą. Nie wyobrażam sobie, że robię coś wbrew własnym przekonaniom, żeby osiągnąć cel. Nie jestem i nigdy nie byłam koniunkturalistką i buntuję się, gdy czytam, że jeśli ktoś ma pieniądze, to na pewno ukradł. Albo gdy pracuje w telewizji, to jest reżimowym dzieckiem albo poszedł z kimś do łóżka. Nie można być w miarę zamożnym, bo po prostu się na to ciężko zapracowało? Nie można być na eksponowanym stanowisku, bo na pewno komuś się to zawdzięcza, A ja zapewniam, że można.
Beata Tadla nie miała zastrzeżeń do tego, że bohaterka historii nie zdradziła swojej tożsamości.
Rzeczywiście jest tak, że kobiety w Polsce boją się zgłaszać przypadki przemocy. Obawiają się bycia ofiarą podwójnie. Stygmatu, odium... Podejrzewam, że to mogą być potężne ludzkie dramaty i strach bierze górę. Może jest też kłopot z definicją przemocy - dodała Tadla.Kapif
Przypomnijmy, co o artykule mówiła Omenaa Mensah:
Jak większość osób, wiem, o kogo chodzi. Mam nadzieję, że to była sytuacja jakaś jednorazowa, która się więcej nie powtórzy. Mam też nadzieję, że ta dziennikarka poradziła sobie z tym i że wykonuje swój zawód dalej. Jakiejś strasznej traumy z tego powodu nie ma - powiedziała Mensah.
Na prowadzonych przez siebie szkoleniach dziennikarka przestrzega przed romansowaniem w miejscu pracy i radzi, jak reagować na "propozycje".
Trzeba dać do zrozumienia, że jest się w danym miejscu po to, żeby wykonać jakieś zadanie, pracować, a nie po to, żeby romansować. Bo jeśli ktoś chce w życiu coś osiągnąć, to musi liczyć na siebie, a nie na to, że ktoś mu coś załatwi. Jeśli kobieta nie potrafi postawić wyraźnej granicy, to mężczyzna potrafi wyczuć coś takiego. Ja, nawet jeśli w życiu miałam jakieś propozycje, to jasno dawałam do zrozumienia, że praca to jest praca - dodała.
alex