Kolejna część "spowiedzi" Isabel: Kaz to taki mapet, marionetka. Giertych? Niektórym kultura osobista nie po drodze

To już trzecia odsłona. Kolejny odcinek pamiętników Isabel Marcinkiewicz za nami. Tym razem żona byłego premiera porusza wątki polityczne, opowiada o politycznych ambicjach Kazimierza Marcinkiewicza i o swojej niechęci do Romana Giertycha.

Najnowszy odcinek wynurzeń Isabel Marcinkiewicz w "Super Expressie" przynosi nam kolejne rewelacje dotyczące jej (jeszcze) męża, Kazimierza Marcinkiewicza . Przede wszystkim dowiadujemy się, że byłemu premierowi marzy się powrót na polityczne salony.

Kaz chce wrócić do polityki i założyć partię. Sam na pewno tego nie zrobi. Od wielu miesięcy rozmawia o tym z Michałem Kamińskim (43 l.) i Romanem Giertychem (44 l.). Oni doskonale wiedzą, że Kaz jest sterowalny. Więc ta współpraca jest im na rękę. Pan G. to władza dla władzy, a pan K. to politykowanie, bo dobrze się czuje w kombinowaniu. A Kaz to taki mapet, marionetka do sterowania, któremu trzeba powiedzieć, co ma robić, i będzie to robił - mówiła.

Z powstania wspólnej partii ostatecznie nic nie wyszło, bo - jak twierdzi Isabel - Giertych "policzył, że potrzeba za dużo pieniędzy". Zamiast niej założył Instytut Myśli Politycznej. Sam Giertych natomiast na Isabel wywarł złe wrażenie.

Wiele razy się widzieliśmy, np. na urodzinach Michała Kamińskiego. Nawet się ze mną nie witał. Niektórym kultura osobista nie po drodze. Bardzo negatywnie go odbieram.
Kazimierz Marcinkiewicz
Kazimierz Marcinkiewicz Kapif
Kapif

Po wątkach politycznych przyszła pora na wątki obyczajowe. Isabel powiedziała na przykład, że małżeństwo z Kazimierzem Marcinkiewiczem idealne było tylko na pokaz, a w domu, gdy nikt nie widział, okazywało się klasycznym "piekiełkiem".

Znam go od poszewki. On nie jest dobrym człowiekiem. Jest fałszywy, dwulicowy (...). W czterech ścianach byłam niejednokrotnie poniżana, obrażana, a na zewnątrz pokazywał się jako czuły mąż. Oczekiwał szacunku ode mnie, a mnie traktował źle, ciągle wpędzał w poczucie winy, odbijał sobie swoje niepowodzenia na mnie - mówiła w rozmowie z tabloidem.

Po utyskiwaniach na brutalność starszego o 22 lata męża, przyszła pora na kolejne ciosy.

Kazimierz nie jest wiarygodny. To człowiek, który najlepiej dba o siebie. Zaczęłam mu być niepotrzebna po powrocie z Anglii. Zaczęłam być dla niego niewygodna, a jemu na nowo zamarzył się powrót na salony, bycie w centrum uwagi, poklask. Kiedyś byłam wizytówką i jego trofeum, a zaczęłam być ciężarem.

Chęć "poklasku" według Isabel skutkowała u Marcinkiewicza między innymi zabieganiem o względy mediów.

Są dziennikarze, którym nigdy nie odmawia, np. gdy go do TVN 24 zaprasza pewna atrakcyjna, wysoka dziennikarka. A jeśli media nie dzwoniły przez kilka dni, to się bardzo irytował. Kiedyś go zapytałam, dlaczego tak często chodzi do telewizji, a on mi na to odparł, że robi to, bo oni chcą go wymazać z historii.

Isabel żaliła się też na bezustanne pouczanie ze strony starszego męża i traktowanie jej jak małej dziewczynki.

Bardzo się denerwował, kiedy mnie zapraszali dziennikarze. Chciał mieć wpływ na każde słowo, które wypowiem. Czasami, gdy się wkurzył, to mówił: Iza, ja byłem premierem, pamiętaj o tym, ja wiem, jak to powinno być zrobione. Tylko życie to jedno, a premierowanie, które było dawno temu i trwało raptem 9 miesięcy, to drugie. Ale on musi wyolbrzymiać swoje zasługi. Prawie co dzień wpisuje w wyszukiwarce swoje nazwisko. Jak znalazł coś negatywnego, to chodził nabuzowany. Czasem do mnie mówił jak do córki. A przecież wiedział, że bierze sobie młodszą żonę, partnerkę, a ja ojca już mam i drugiego nie potrzebuję.
Izabela Olchowicz-Marcinkiewicz i Kazimierz Marcinkiewicz
Izabela Olchowicz-Marcinkiewicz i Kazimierz Marcinkiewicz KAPiF
KAPiF

Związek być może tak, jednak publikowanie kolejnych odsłon tego swoistego "pamiętnika" zapewne skończone nie jest. Tymczasem przypomnijmy, "w telegraficznym skrócie",  co się działo w poprzednich odcinkach.

Najpierw Isabel poskarżyła się, że kiedy przed świętami trafiła do szpitala po wypadku samochodowym , Kazimierz Marcinkiewicz tylko odgrywał rolę kochającego męża, a "tak naprawdę" był wkurzony, że ma przez nią dodatkowe obowiązki.

Przypuszczałam, że myślał sobie: "Jezus Maria, co mi się trafiło, ona jest w szpitalu, a ja muszę ganiać". Ale nie ganiał. Pojawiał się w szpitalu tylko po to, by grać kochającego męża, by powstały zdjęcia i dlatego, że to miejsce publiczne i każdy patrzy - mówiła wtedy.

Dodała też, że wtedy dotarło do niej, że to naprawdę koniec.

Nowy rok jest dobry na otwarcie nowego rozdziału i zamknięcie starego. Ale na razie nie chcę mówić o rozwodzie. Może ja za bardzo go kochałam i teraz dostałam po prostu kopa w d*pę. Chcę się od niego odciąć.

Zapewne w ramach "odcinania" się niedługo potem znowu wróciła do niego we wspomnieniach.

Na początku było tak świetnie! Skoczyłby za mną w ogień. Jestem przekonana, że on się zakochał od pierwszego wejrzenia. (...) Po kilku miesiącach powiedział, że mnie kocha. Wspomniał, że jest w trakcie rozwodu, że z żoną nie mieszka od kilkunastu lat. Mówił, że jest bardzo samotny - mówiła w kolejnej odsłonie tego będącego na granicy dobrego smaku love story. - Chemia między nami była olbrzymia. On na początku miał zahamowania, opory, bał się. Ale szybko się rozkręcił. Było świetnie. Wtedy bardzo często pracowałam w domu. Potrafiliśmy cały dzień spędzić razem w domu i nie wychodzić z sypialni.

Do wypowiedzi Isabel odniósł się sam zainteresowany. Monika Olejnik przepytała Kazimierza Marcinkiewicza o plany powrotu do polityki i życie prywatne (więcej pod linkiem ).

Trzy, cztery lata temu wyczerpałem limit mojej obecności prywatnej w mediach. Za to wtedy wszystkich bardzo serdecznie przeprosiłem i obiecałem, że to się nie powtórzy i z moim udziałem to się nie powtórzy. Ja swojego życia prywatnego komentował nie będę, zostawiam je za drzwiami swojego domu.
Isabel Marcinkiewicz z mężem i koleżanką
Isabel Marcinkiewicz z mężem i koleżanką AGENCJA SE /Eastnews
AGENCJA SE /Eastnews

alex

Więcej o: