Tutaj sytuacja zmienia się niemal codziennie, bo o ile treść wykradzionych maili powoli przestaje już frapować, to każdego interesuje przed którą presją ugnie się Sony: włamywaczy żądających rezygnacji z rozpowszechniania filmu, czy opinii publicznej i amerykańskiego rządu nalegających mimo wszystko na upublicznienie "The Interview". Są poszlaki wskazujące, że przed tą drugą.
Film będzie rozpowszechniany. Co prawda nie sądzę, żeby ktoś już teraz wiedział jak, ale on będzie rozpowszechniany - zapowiedział prawnik Sony, David Boies.
To z jednej strony konkretna, a z drugiej bardzo niekonkretna wiadomość. Co prawda trudno sobie wyobrazić, żeby prawnik koncernu wygłosił nieautoryzowane oświadczenie, może ono jednak znaczyć tylko tyle, że Sony wysyła sygnał, że się nie poddało. Zresztą, w podobnym tonie wypowiedziała się ostatnio Judy Smith, specjalistka od spraw kryzysowych, zatrudniona przez Sony. Jej wypowiedź jest nawet mocniejsza:
Sony Pictures Entertainment zawsze mocno popierało Pierwszą Poprawkę. Przez ponad trzy tygodnie, mimo brutalnego wtargnięcia do naszej firmy i naruszenia życia osobistego naszych pracowników, byliśmy skupieni na jednym: pokazaniu filmu "The Interview". Wolność wypowiedzi nigdy nie powinna być tłumiona groźbami i wymuszeniami - czytamy w oświadczeniu.
Pytanie tylko, na ile to oświadczenie jest zabiegiem PR-owym, a na ile rzeczywiście odzwierciedla sposób myślenia decydentów z Sony. Ludźmi częściej rządzi strach, niż poczucie obowiązku wynikające z przeświadczenia o słuszności sprawy. Papierem lakmusowym pokazującym poziom strachu w Hollywood może być petycja wystosowana przez George'a Clooney'a między innymi do ludzi filmu, telewizji, branży muzycznej, której... nikt nie zechciał podpisać.
To nie tylko atak na Sony. To atak na każde studio, każdą sieć, firmę i na każdą poszczególną osobę w tym kraju. Dlatego w pełni popieram decyzję Sony o nie podporządkowywaniu się żądaniom hakerów. Wiemy, że teraz ustępując przestępcom, otwieramy tym samym drzwi różnym grupom chcącym zagrozić wolności słowa, prywatności i wolności osobistej - napisał aktor w petycji.
Skąd niepowodzenie misji? Ze strachu właśnie. Clooney sam potem przyznał , "dla najbardziej wpływowych osób w Hollywood wystawienie się na cel hakerów było tak straszne, że wszyscy odmówili podpisania".
George Clooney fot. AWAY! / PR PHOTOSWarto przy okazji uporządkować naszą wiedzę o korespondencji Sony, której treść częściowo poznaliśmy przy okazji kradzieży terabajtów danych z serwerów koncernu . Z grubsza można je podzielić na trzy grupy. Pierwsza to maile komentujące, najczęściej niepochlebnie, konkretne i wymienione z nazwiska osoby. Druga to poufne informacje dotyczące planów koncernu, kontraktów z gwiazdami, etc. I trzecia grupa, pokazująca stosunki i mentalność panujące w koncernie, wyrażone choćby w niekorzystnym dla kobiet sposobie wynagradzania gwiazd.
Ethan Coen, Scott Rudin i Joel Coen fot. BOB CHARLOTTE / PR PHOTOSHollywoodzkie "piekiełko"
Najsłynniejszą gwiazdą, której się oberwało, była zapewne Angelina Jolie. Znany producent, Scott Rudin, nazwał ją "minimalnie utalentowanym, rozpieszczonym bachorem".
To gwiazdeczka, celebrytka i tylko tyle. Ostatnie, czego potrzebujemy, to nakręcić jakiegoś gniota z nią w roli głównej - pisał do Amy Pascal z zarządu Sony Pictures Entertainment i Sony Pictures Entertainment Motion Picture Group.
Sama Angelina Jolie nie skomentowała ośmieszającej ją korespondencji, chyba, że za formę komentarza weźmiemy jej oświadczenie, w którym nieobecność na premierze własnego filmu "Niezłomny" wytłumaczyła ospą wietrzną. Oświadczenie wygłosiła w samej koszulce, więc pokrywające jej ciało krosty widać było bardzo wyraźnie - tak, jakby chciała pokazać, że została w domu z powodu choroby, a nie dlatego, że jest "rozpieszczonym bachorem". Głos za to zabrał Brad Pitt, choć ci, którzy spodziewali się, że udzieli żonie wyraźnego wsparcia, mogli poczuć się rozczarowani. Jego wypowiedź była mocno wyważona.
Nie widzę żadnej różnicy w hakowaniu telefonów i maili. Uważam, że nie powinniśmy w tym brać udziału. Myślę, że czyjaś rozmowa - czy to przez maile czy twarzą w twarz - powinna być prywatna. Media, które rozpowszechniają treść tych rozmów powinny przestać, ale tego nie zrobią. My nie powinniśmy tego czytać, ale tego nie zrobimy. To jest bardziej oskarżenie wobec nas - powiedział w rozmowie z Accesshollywood.com.fot. East News
Dostało się też Michaelowi Fassbenderowi, nominowanemu do Oscara za rolę w "Zniewolonym". "Nie wiem, kim jest Michael Fassbender i reszty świata też to nie będzie obchodziło" - pisał o nim Aaron Sorkin, scenarzysta i producent. Z kolei inny producent, Michael De Luca w niewybredny sposób skomentował słynną już nagą scenę aktora w filmie "Wstyd":
On sprawia, że czujesz się źle mając genitalia normalnej wielkości.
Lista gwiazd bezpardonowo obmawianych w wewnętrznej korespondencji pracowników Sony jest długa. Adamowi Sandlerowi wiele razy zarzucano, że grywa głównie w gniotach. Leonardo DiCaprio nazywano "gburem", co jednak nikomu nie przeszkadzało zabiegać o jego udział w filmie o Steve Jobsie. Bodaj najmocniej został ugodzony Kevin Hart, amerykański aktor i komik, którego w jednym z maili określono jako ku*wę. Ten jednak na szczęście zachował pogodę ducha.
Poznanie własnej wartości jest bardzo ważne... Ciężko pracowałem, żeby znaleźć się tam, gdzie jestem teraz - tak Hart skomentował tę sprawę.
Równie mocne były maile pomiędzy Amy Pascal i Scottem Rudinem, w których padały rasistowskie żarty z prezydenta USA, Baracka Obamy.
Ściśle tajne
Powyższe rewelacje może i są medialnie nośne, ale kto wie, czy dla Sony nie był bardziej dokuczliwy wyciek danych dotyczących poszczególnych projektów, nad jakimi koncern pracował lub ewentualnie zamierzał pracować. I tak, wyciek informacji, że są plany włączenia Spider-Mana do Marvel Cinematic Universe zainteresuje raczej tylko fanów super bohatera, ale dla Sony może być finansowo bardziej bolesny, niż wyciek maili obraźliwych dla Angeliny Jolie czy Kevina Harta. Podobnie jak informacja, że ojciec Beyonce, Matthew Knowles, chce zrobić film o Destiny's Child.
mat. prasoweKobiety w Hollywood
I tu dochodzimy do trzeciej, może najbardziej wrażliwej sprawy związanej z wyciekiem danych z zasobów Sony, a dotyczącej nierówności płciowej w "fabryce snów". Ta nierówność jest najbardziej widoczna w zarobkach gwiazd. Co prawda kwoty negocjowane są indywidualnie, jednak przy aktorach-mężczyznach zwykle są one o wiele wyższe. Z maila z 5 grudnia 2013 roku Andrewa Gumperta, członka zarządu Columbia Pictures, do Amy Pasal oraz Douga Belgrada, członka Motion Picture Group wynika na przykład, że Jennifer Lawrence była najniżej opłacaną gwiazdą "American Hustle". Dowiadujemy się z niego, że przedstawiciele Lawrence musieli mocno walczyć o wyrównanie jej wynagrodzenia w gażami oferowanymi innym gwiazdom filmu. Szczególnie ważna była dla nich rozbieżność między tym, ile zarobić mieli mężczyźni, a ile kobiety. Stawki (procent z dochodu, jaki przyniesie film) znacznie się różniły. Ostatecznie Lawrence dostała 7%, czyli o 2% więcej, niż założono na początku.
Obecnie mamy umowy na takie stawki: O'Russell: 9%; Cooper: 9%; Bale: 9%; Renner: 9%; Lawrence: 7%; Adams: 7%.
Co ciekawe, owa nierówność dotyczy nie tylko gwiazd, ale również pracownic koncernu Sony. W dodatku niekorzystnej dla kobiet strukturze płac dorównuje tam również struktura zatrudnienia.
Na 17 osób z kierownictwa Sony dostających więcej, niż milion dolarów rocznie, jest tylko jedna kobieta. Ponadto, prezeska Hannah Minghella z produkcji Columbia Pictures zarabia mniej (około 1,5 miliona dolarów), niż pełniący tę samą funkcję w Columbii Michael De Luca (2,400 miliona) - napisał w jednym z wykradzionych maili Aaron Sorkin.
Jednak jeszcze bardziej intrygujące wydają się jego dalsze rozważania, z których wynika, że najlepsze scenariusze pisze się dla gwiazd płci męskiej. Ponadto, jeżeli już jest jakiś interesujący scenariusz dla kobiety, to na ogół nie wymaga on od niej szczególnych umiejętności aktorskich, przez co kobiecie łatwiej jest dostać Oscara i - w konsekwencji - ma on według Sorkina mniejszą rangę, niż zdobyty przez mężczyznę.
Daniel Day-Lewis musiał naprawdę się postarać w "Lincolnie", żeby dostać (Oscara - red.) - Jennifer Lawrence dostała za "Poradnik pozytywnego myślenia", w którym zrobiła to, co profesjonalna aktorka powinna zrobić. Colin Firth/Natalie Portman. Phil Hoffman stał się Trumanem Capote, podczas gdy Julia Roberts dostała za tupet w "Erin Brockovich". Sandra Bullock zdobyła za "Wielki Mike. The Blind Side", a Al Pacino nie zdobył za żadną z części "Ojca Chrzestnego". Helen Mirren i Meryl Streep mogą grać tak, jak faceci, ale nie ma zbyt wielu wybitnych ról dla kobiet - skrupulatnie wylicza Sorkin.
Co prawda portal "Daily Beast" zastanawia się, w jaki sposób Sorkin porównał niewspółmierne role w zupełnie różnych filmach, ale jednocześnie zgadza się z nim , że w Hollywood brakuje dobrych ról pisanych dla kobiet.
MARIO ANZUONI / REUTERS / REUTERSCo dalej?
Nie znamy jeszcze wszystkich konsekwencji hakerskiego ataku, jaki miesiąc temu zatrząsł światkiem Hollywood. Rekapitulacja zajmie zapewne jeszcze sporo czasu, a przecież wcale nie ma pewności, że wycieki definitywnie ustały, a Sony ostatecznie położyło uszy po sobie i potulnie spełniło wszystkie żądania włamywaczy. Decyzję koncernu o odwołaniu premiery skrytykował przecież nawet Barack Obama. Uznał, że Sony " popełniło błąd " uginając się pod presją gróźb. FBI już podjęło śledztwo, w którym nieoczekiwanym partnerem okazały się Chiny. Śledczy natomiast odrzucili ofertę "pomocy" ze strony Korei Północnej, która, żeby było ciekawiej, jeszcze niedawno twierdziła, że nie wie nawet, gdzie mieści się siedziba koncernu Sony.
Póki co, pozostaje mieć nadzieję, że pogłoski o tym, że "The Interview" jednak zostanie zaprezentowany publiczności (choć nie wiadomo jeszcze w jakiej formie) są prawdziwe. Oczywiście, nie chodzi tu o sam film, podobno wątpliwej jakości, ale o precedens, o którym wspomniał Clooney. Jeżeli raz pozwolimy terrorystom układać program kin, będą to robić już zawsze. Jedno jest pewne: to jeszcze nie koniec. Obie strony deklarują determinację w działaniu, choć jednak nie znamy wyników śledztwa (w każdym razie znamy je szczątkowo), to jak dotąd aktywność hakerów jest bardziej spektakularna. Z drugiej strony, właśnie ta spektakularność pozwala poniekąd zrozumieć zachowawcze działanie koncernu: dobrze jest walczyć o wolność słowa, ale jeszcze lepiej nie ponosić przy tym ofiar zamachów terrorystycznych. Czasami przypomina to godzenie ognia z wodą.
Zobacz zapowiedź filmu:
Jacek Zalewski