Po krytyce Adama Małysza z ciekawości włączyłam "Dzień dobry TVN". Aż chce się zacytować Jana Pawła II

Po debiucie Adama Małysza w "Dzień dobry TVN" widzowie nie zostawili na nim suchej nitki. Nasuwa się więc pytanie - czy telewizja śniadaniowa to rzeczywiście miejsce wyłącznie dla doświadczonych dziennikarzy?

Rodzime śniadaniówki mają obecnie twardy orzech do zgryzienia. W walce o widza pojawiła się kolejna przeszkoda, jakim jest nowy, szumnie zapowiadany poranny program Polsatu "halo tu polsat". Konkurencja nie śpi, więc "Pytanie na śniadanie" i "Dzień dobry TVN" muszą jeszcze bardziej niż zwykle postarać się, aby nie tracić oglądalności. Pomysłem TVN-owskiej śniadaniówki na nowy sezon jest ściągnięcie do programu znanych i lubianych gwiazd, które na tydzień będą dołączać do prowadzących. Na pierwszy ogień poszedł Adam Małysz, który, zdaniem widzów, przed kamerą radzi sobie dość kiepsko.

Zobacz wideo Ma nietypowe upodobanie kulinarne

Co tak naprawdę Adam Małysz robi w "Dzień dobry TVN"?

Adam Małysz zadebiutował w "Dzień dobry TVN" w poniedziałek 26 sierpnia. Najpierw stacja wyemitowała materiał z udziałem skoczka, który na krakowskich ulicach przekonał się, że nie wszyscy go rozpoznają. Później, już na żywo w studiu, stanął obok Doroty Wellman i wraz z nią przeprowadził rozmowę. "Ciepłe powitanie" to zdecydowanie nie jest określenie, którym można opisać to, co po pierwszym odcinku zgotowali Małyszowi widzowie. Internet zalała fala negatywnych komentarzy. "Pan Adam jako sportowiec jest the best, ale tutaj w ogóle nie ma racji bytu", "Wspaniały sportowiec, ale nie jest to prezenter", "Wolałbym, żeby pan Adam skupił się na następnym sezonie skoków" - pisali po pierwszym odcinku niezadowoleni widzowie śniadaniówki.

Drugiego dnia rezydencji Małysza w "Dzień dobry TVN" skoczek zawitał do kącika kuchennego. Już zdecydowanie mniej zestresowany opowiedział m.in. o historii słynnej bułki z bananem, która stanowiła część jego diety w czasach sportowej kariery. 28 sierpnia Adam Małysz miał, jak do tej pory, stosunkowo najprostsze zdanie, które nie wymagało stawania na żywo przed ogromną widownią. W "Dzień dobry TVN" wyemitowano materiał, w którym skoczek odświeżał garderobę w salonie z męską odzieżą. Z pomocą ekspertki testował różne warianty i przy okazji zdradził, że wiele lat temu wywołał sensację w rodzinnych stronach, gdy brał ślub w zielonym garniturze. Następnie elegancko ubrany Małysz udał się z kamerą na warszawskie ulice, aby sprawdzić, czy zostanie rozpoznany "bez nart na ramieniu".

Adam Małysz w "Dzień dobry TVN" obrywa trochę niezasłużenie

Czy widzowie słusznie oburzyli się na występ Adama Małysza w "Dzień dobry TVN"? Można na to spojrzeć dwojako. Z jednej strony zrozumiałe jest, że fani śniadaniówki oczekują pełnego profesjonalizmu, odpowiedniego przygotowania, perfekcyjnej dykcji i emocji utrzymanych na wodzy. Z drugiej jednak strony Małysz nie wziął się przecież za prowadzenie "Faktów" czy "Kropki nad i", tylko śniadaniówki, która z założenia ma być rozrywkowym i lekkim programem, lecącym gdzieś w tle między myciem zębów a wyjściem do pracy. W dodatku skoczek do swoich zadań podchodzi z uśmiechem, widać także, że z każdym dniem przed kamerami czuje się coraz swobodniej.

Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że widzowie "Dzień dobry TVN" do obecności Adama Małysza w programie podeszli odrobinę zbyt poważnie. Sportowiec przed kamerami wypada naprawdę sympatycznie, trudno też odmówić mu czaru i charyzmy. W dodatku w śniadaniówce nie zostaje na stałe, a pojawi się w niej jedynie przez parę dni. Może więc warto wybaczyć mu lekkie niedociągnięcia? W końcu, jak powiedział nasz papież Polak, "bądźmy łagodni".

Więcej o: