Katarzyna Dowbor po latach przerwy wróciła do Telewizji Polskiej. Doświadczona prezenterka została prowadzącą "Pytania na śniadanie", a u jej boku pojawił się związany wcześniej z Radiem ESKA, niemal 40 lat od niej młodszy Filip Antonowicz. Nietypowa na pierwszy rzut oka para powitała widzów śniadaniówki po raz pierwszy 27 stycznia. - Nie do końca rozumiem charakter zestawienia tych dwóch postaci - osoby znanej o ukształtowanej osobowości i nieznanego człowieka, o którym nie wiadomo, czy ma być jej dopełnieniem czy kontrapunktem - mówi medioznawca prof. Maciej Mrozowski w rozmowie z serwisem Wirtualnemedia.pl.
- Początek był zdecydowanie nieudany. Siedzieli obok siebie dosyć drętwo, mówili do kamery, w ich zachowaniu widać było napięcie - dodaje prof. Maciej Morozowski. Medioznawca zauważa też, że w przypadku nowej pary "Pytania na śniadanie", siły rozkładają się nierówno z racji tego, że Katarzyna Dowbor na telewizji zjadła zęby i ma już w niej ugruntowaną pozycję. Ekspert zwrócił uwagę, że prowadzący dopiero po pewnym czasie zaczęli się ze sobą komunikować, jednak ten fakt zrzuca przede wszystkim na tremę, która z pewnością im towarzyszyła. Medioznawcy nie podoba się do końca również zależność, która obecnie występuje między Dowbor a Antonowiczem.
Teraz jest mistrz i uczeń, prowadząca i asystent. Pewnie szacunek dla prowadzącej i nieśmiałość spowodowały, że [Antonowicz - red.] nie zaryzykował bycia kontrapunktem, tego, żeby się z czymś nie zgodzić, narzucić jakiś temat, polemizować, żeby pojawiła się dramaturgia, która powinna być
- mówi prof. Mrozowski. Specjalista wyłapał także kilka problemów, które przeszkadzały mu w odbiorze odcinka "Pytania na śniadanie" z nową parą. Antonowiczowi wytknął niedostateczne kompetencje językowe, a Dowbor - zbyt częste wybuchanie śmiechem. - Moim zdaniem była spięta i tego śmiechu nie pozbyła się do końca programu, chociaż później go było mniej, na szczęście - zauważa.
Medioznawca dobrze ocenił sam sobotni program, zwłaszcza pod kątem zaproszonych od studia ekspertów i poruszonych tematów. Prowadzącym zarzucił jednak niewystarczające przygotowanie. - Pierwszy temat dotyczył reformy w szkole, która zwalnia uczniów z odrabiania prac domowych. Prowadząca powiedziała, że nie wolno będzie zadawać takich prac, błędnie, bo w rzeczywistości nie będzie takiego nakazu. To mogło rodziców wprowadzić w błąd - zwraca uwagę prof. Mrozowski. Zastrzeżenia ma także do Antonowicza, gdy w programie pokazano materiał o Holokauście. - Najpierw powiedział, że podobno w muzeum jest dużo rzeczy należących do ludzi, którzy odeszli. Trudno mi wyobrazić sobie, żeby w muzeum było coś innego. Później, kiedy nawiązywał do osobistych doświadczeń polskich rodzin, stwierdził, że każdy ma kogoś, kto zginął w Zagładzie. Trochę niezręcznie to wyszło, bo pewnie miał na myśli ofiary wojny, a nie Holokaustu - dodaje.
Wesprzyj WOŚP, licytując aukcje Plotka! Zdobądź podwójne VIP zapro na Fame MMA20 w Krakowie, pałacowe spotkanie z książęcą parą lub twój event w gwiazdorskiej relacji. Pomagamy!