"Dance, dance, dance" szybko okazało się hitem. Czy za sprawą uczestników? A może konfliktów, które zrodziły się na planie show? Niedawno nagrany został finałowy odcinek programu. Swoimi przemyśleniami na temat formatu podzieliła się Ewa Chodakowska.
Chodakowska opublikowała na Instagramie wpis, w którym na samym początku przyznała, że gdy do mediów trafiła informacja, że to właśnie ona zasiądzie w jury programu, już wtedy spotkała się z masą negatywnych komentarzy.
Nawet niespecjalnie odpierałam ataki, bo sama nie wiedziałam do końca, jak sobie poradzę, przecież faktem jest, że na tańcu się nie znam. Nie będę ściemniać, sama też miałam obawy przed podjęciem ostatecznej decyzji, ale ja lubię ryzykować - czytamy.
Ewa nie kryje też radości z faktu, że mimo hejtu nie zrezygnowała z udziału w "Dance, dance, dance".
Jak dobrze, że właśnie ciekawość nowego doświadczenia wygrała. Byłam bardzo ciekawa tego formatu, samych uczestników, ich emocji i pracy. Byłam ciekawa, jak sobie poradzę z zupełnie innym zadaniem. Poza tym kocham wyzwania.
Co jednak najciekawsze, trenerka sama przyznała, że nie spodziewała się, że jurorowanie w show wpłynie również i na jej kondycję psychiczną. Myślała, że będzie to wyłącznie rozrywka, a okazało się, że program stał się dla niej czymś znacznie więcej.
Przecież to miała być przede wszystkim rozrywka, lajtowe show, które wzbudza tylko radosne emocje. Do głowy mi nie przyszło, że ten program będzie wybebeszał emocje uczestników! Ba! Ostatnią rzeczą, jakiej mogłam się spodziewać, to moje emocjonalne bebechy na wierzchu.
Jak dodała, jest jednak wdzięczna za to, że mogła mieć swój udział w show.
W tym programie działo się naprawdę wiele. Myślicie, że będzie druga edycja? Ciekawe tylko, czy zmianie ulegnie skład jury, który dla wielu jest jednak zbyt kontrowersyjny.
DH