Program "Dance, dance, dance" wywołuje sporo emocji i to nie ze względu na taniec. Najwięcej kontrowersji wywołuje zgrzyt jurorki Ewy Chodakowskiej z jedną z uczestniczek, Pauliną Krupińską. Konflikt zrodził się na wizji, chwilę później przeniósł się do mediów społecznościowych. Były oświadczenia i próby tłumaczenia. Ostatecznie sprawa może mieć miejsce w sądzie.
Wszystko zaczęło się od relacji Pauliny Krupińskiej na InstaStory. To tam zaczęła wytykać Ewie Chodakowskiej uszczypliwe wypowiedzi pod jej adresem. Trenerka nie pozostała jej dłużna i w ostrych słowach oskarżyła ją o manipulację oraz udawanie kontuzji. Okazało się, że zamierza pociągnąć ją też do odpowiedzialności prawnej.
Nie będziemy więcej komentować tej sprawy. Mogę jedynie potwierdzić, że sprawą zajmie się prawnik - powiedziała w rozmowie z "Pudelkiem" menadżerka "trenerki wszystkich Polek".
Warto dodać, że Paulina Krupińska również wynajęła prawnika i jest gotowa na ewentualną batalię sądową. Żona Sebastiana Karpiela-Bułecki wystosowała też oświadczenie, które opublikowała na łamach magazynu "Flesz".
Mając na uwadze sytuację, która w ostatnich dniach zaistniała pomiędzy mną a Panią Ewą Chodakowską, chcę podkreślić, iż nigdy nie było moim celem wywołanie konfliktu ani też jego eskalacja. Odnosiłam się wyłącznie do publicznie udostępnionych materiałów przez producentów i takie materiały wykorzystywałam na swoim profilu w social mediach - napisała była miss.
Co ciekawe, Krupińska w miniony weekend została chrzestną i opublikowała czułą fotografię na Instagramie. Czyżby nie przejmowała się konfliktem i utratą nieskazitelnego wizerunku? A może wręcz przeciwnie - próbuje go ratować?
Kto waszym zdaniem ma rację w tym konflikcie?
AD