Angelika jest młoda i inteligentna, ale zawładnęły nią najwyraźniej chińskie czary w postaci glutaminianu sodu, sztucznych barwników i nikłej wiedzy o chińskiej kuchni. Z jakiegoś jednak powodu zdecydowała się prowadzić chińską knajpę China Food. Kiedyś w lokalu był jeszcze wietnamski kucharz, teraz po nim został tylko duch. Schedę po nim przejął zaś Polak przez 7 lat pracujący w Szkocji. Stara się jak może, jednak staraniem trudno zamaskować fakt, że o chińskiej kuchni ma niewielkie pojęcie. Podobnie zresztą jak właścicielka. Każdy tutaj dodaje swoje 3 juany o tym, co mu się z Chinami kojarzy. Są więc papierowe lampy z chińskimi znakami, malowidła smoków na ścianach, a wszystko to spowite w barwach czerwieni i czerni. Jest wreszcie i kuchnia. Kurczak, wieprzowina, makaron sojowy z kurczakiem czy biały ryż pieczołowicie formowany w filiżance w sztywną babkę - wszystkie te potrawy delikatnie mówiąc nie spotkały się z uznaniem Magdy Gessler i wszystkie smakowały tak samo.
Ohydny gatunek ryżu, jak surowe, za zimne. Przykro mi to jest niejadalne. Czy pani tego nie jada? - krzywiła się Gessler jedynie "kosztując" każde z dań.
W dodatku do wszystkiego kucharz zamiast soli hojnie dodawał glutaminian sodu. Każdy "brak smaku" był tłumaczony tak samo.
Tak zostaliśmy nauczeni przez tamtego kucharza - mówiła Angelika.
To najlepszy dowód na to, że duch kucharza wciąż unosi się w tym lokalu, ale najwyraźniej ze szkodą dla wszystkich. W niemal egzorcystyczny ton uderzyła także Gessler.
Ta restauracja tobą zawładnęła! Poddałaś się jej - sugerowała właścicielce.
A ta zalała się łzami.
TVN/X-newsMagda Gessler nie miała złudzeń: z knajpy zdecydowanie należy wypędzić chińskiego ducha. Restauratorka z szewską pasją w 10 minut pozbyła się wszystkich chińskich "dekoracji".
I po Chinach! - oświadczyła zadowolona z siebie.
Taka decyzja była wszystkim na rękę. Okazało się bowiem, że w tym lokalu nikt nie był wielbicielem orientalnych smaków.
Chińszczyzna może jest i dobra, ale dla Chińczyków - oświadczyła obezwładniającą szczerością matka właścicielki, Barbara.
Zanim jednak Angelika zaczęła współpracować z Gessler, musiało nastąpić swoiste "wypędzenie złego ducha". No wiecie: drgawki na całym ciele, tarzanie się po podłodze, krzyczenie, przewracanie oczami i majaczenie w obcych językach. Widzieliście to pewnie nie raz w filmach. W przypadku Angeliki przebiegło to na szczęście w zdecydowanie łagodniejszej formie. Gdy już miało dojść do rewolucji , ta pokłóciła się z matką. Ucięła rozmowę, bez słowa wstała, wyszła z lokalu i odjechała do domu pozostawiając zdumioną Gessler w restauracji. Dla młodej szefowej tego wszystkiego było za dużo. Gdy rankiem następnego dnia restauratorka prosiła ją o wytłumaczenie zachowania, powiedziała tylko:
Emocje wzięły górę, uciekłam.TVN/X-news
Zapewniła jednak, że dziś już się uspokoiła, a do pomysłu przekonała ją jej matka. Czyżby egzorcyzmy Gessler odniosły skutek? Najwyraźniej tak. Droga była czysta, można było przejść do dania głównego tego programu czyli do rewolucji. Teraz w lokalu będą królować swojskie pierogi. Takich restauracji jest jednak w Polsce bez liku. Czym więc Pierożkarnia będzie różnić od pozostałych? Pracownicy będą przygotowywać dania na oczach widzów - na wielkiej stolnicy będą wałkować ciasto i lepić pierogi. No i farsz. Ten też nie może być zwyczajny. Popisowymi pierogami mają być te z nadzieniem z samych ziemniaków (w odróżnieniu od ruskich, bo bez twarogu), pierogi z kozim serem czy z cielęciną i z grzybami. Zmieni się też szyld, który teraz będzie mienić się różową barwą, a we wnętrzu lokalu zapanują ciepłe róże i beże.
Facebook.com/PierożkarniaNa poczęstunek dla gości powędrowały litewskie kołduny, które należy jeść w całości. Na kolacji podniebienia gości zdobyły rozpływające się w ustach pierogi w delikatnym cieście. W kuluarach restauratorka wygłosiła zaś młodej właścicielce pogadankę i dała jej dobrą radę.
Masz taką wyluzowana matkę, dlaczego ty jesteś taka spięta? Mogłabyś trochę od niej ukraść. Jesteś młoda, a wyglądasz jak stateczna dama. Radzę ci rozpuścić włosy i być dziewczynką.
Tak by przemiana dokonała się w pełni, nie można jednak zapomnieć o motywie przewodnim tego odcinka. Na koniec kolacji pracownicy obsypali Angelikę mąką, dostało się też rozbawionym gościom.
Rozumiem, że to wyganianie diabła z czarnej Angeliki za pomocą mąki - podsumowała Gessler.
Po 3 tygodniach Pierożkarnia prosperowała nad wyraz dobrze i zdobyła uznanie Grajewian - w lokalu gości nie brakowało. Gessler miała jednak zastrzeżenia co do ciasta na pierogi.
Trochę za grube ciasto, cała filozofia w cieście. Farsz z ziemniakami idealny - oceniła. Dała jednak szansę. - Z tej mąki będą pierogi, jeśli nauczą się traktować dobrze ciasto na pierogi. Na razie są al dente.
A jak lokal oceniają klienci? Sprawdziliśmy. Pierogi można zjeść za 11-15 zł, czytamy na Gazetawroclawska.pl. Jak na tą lokalizację, dla niektórych gości cena jest jednak za wysoka. Nie brakuje jednak amatorów tego dania.
Screen z E-grajewo.plVic