W ostatnim odcinku " Kuchennych Rewolucji " rozegrał się prawdziwy dramat rodzinny. Wspólną restaurację o malowniczej nazwie "Łabędź" w Pyskowicach prowadzi małżeństwo, które tonęło w długach. Sam lokal był przytłaczający: wyróżniał się wielką i ponurą przestrzenią i klimatem niczym z lat '60. Równie mrocznie wyglądała kuchnia, do której trzeba było zejść krętymi i stromymi schodami. Nic dziwnego, że Magdzie Gessler przywiodło to na myśli istnie katastrofalne skojarzenia:
Zejście do piekieł jak w Titanicu! Nie ma tu ani dobrego jedzenia ani nic - skomentowała.
W takich warunkach trudno coś przełknąć, a już tym bardziej rozsmakować się w kuchni. I rzeczywiście: mieliśmy okazję zobaczyć, jak Magda Gessler pluje sałatką, w której jest za dużo majonezu i niemiłosiernie wykrzywia się z powodu barszczyku, w którym buraków jest jak na lekarstwo.
Ten mroczny obraz dopełniła właścicielka, pani Małgorzata, wybuchająca płaczem. Za patową sytuacją stoi jej mąż, który każe jej spłacać kredyt zaciągnięty na restaurację. On sam przekonywał, że robi to w dobrej wierze:
Chcę dać żonie troszkę "mobilizacji" - zapewniał.
To jednak nie koniec dramatu rodzinnego. Właścicielka i jej córka mieszkały w małym pokoiku w lokalu! Tajemnicę wyjawiła córka właścicielki, 17-letnia Amanda:
On wyrzucił nas z domu - powiedziała o właścicielu.
Magda Gessler znów wcieliła się rolę pani psycholog. A musimy przyznać, że nie miała łatwego zadania. Zaczęła od oczyszczania atmosfery i zaprosiła całą załogę lokalu do wykonania baletu z "Jeziora łabędziego". Czarnym łabędziem okazał się właściciel:
Ja jestem zbyt poważnym człowiekiem, żeby robić takie rzeczy - oznajmił poważnym tonem.
Po wskrzeszeniu energii w pracownikach, Magda Gessler wzięła się za pracę nad panią Małgorzatą.
Ty jesteś ofiarą i nie mówisz do końca tego, co myślisz! - przekonywała Gessler.
Restaurację udało się odświeżyć: wnętrza nabrały charakteru, kucharze pokazali, że potrafią gotować, a właściciele.... wypięli się na Magdę Gessler! Kiedy przyjechała, by sprawdzić jak po zmianach funkcjonuje lokal, przywitała ją tylko kartka informująca o rzekomym remoncie. Gessler kończy program filozoficznym zdaniem:
Są osoby, którym się nie da pomóc, mimo że się bardzo chce - stwierdza.
Myślicie, że rozwiązywanie dramatów rodzinnych przez restauratorkę to dobry pomysł?
Vic