Marta Kaczyńska rzadko opowiada o swoim życiu prywatnym. Teraz udzieliła wywiadu dla "Sieci", który skupiał się na katastrofie smoleńskiej, ale nie udało jej się uniknąć bardziej osobistych pytań.
Kaczyńska przytoczyła historię o tym, jak ostatnio usłyszała w radiu wywiad z Jackiem Sasinem, w którym ten opowiadał o Lechu i Marii Kaczyńskich.
Mówię do starszej córki: Chodź Ewa, Jacek mówi o dziadku. Najpierw opowiadał o ich wspólnej pracy w warszawskim ratuszu, potem przeszedł do wspomnień z 10 kwietnia.
Zdradziła, jak katastrofa smoleńska wpłynęła na jej córki. Przyznała, że nadal to przeżywają i ciężko im do tego przywyknąć.
Nie mogła tego słuchać. Wyszła. Miała łzy w oczach. Osiem lat temu była przecież malutką dziewczynką, ale wciąż trudno jej przywyknąć do tego, że dziadkowie zginęli. To boli - powiedziała.
Nie mówię o tym, ale wiem, że cierpi. Nie izolowałam córek od tej sprawy, ale też nie epatowałam nią. Dbałam o to, by miały beztroskie dzieciństwo, ale cień tego, co się wydarzyło, zawsze na nie padał - dodała Kaczyńska.
Powiedziała też, że chce, żeby córki wiedziały, czym zajmowali się ich dziadkowie i by "czerpały z ich podejścia do życia i do ludzi".
W wywiadzie padł też temat jej ciąży i kolejnego małżeństwa, za sprawą których stała się ostatnio bohaterką portali plotkarskich i kolorowej prasy. Odniosła się do tych informacji.
Tak, są prawdziwe, ale czy to dobry moment, żeby mówić o mnie? Poprzestańmy na tym, że jestem bardzo szczęśliwa. Każdemu życzę takiego poczucia.
Na koniec wywiadu przyznała, że w życiu żałuje tylko jednej rzeczy - tego, że nie może dzielić się swoim szczęściem z rodzicami.
OG