W zeszłym tygodniu około 6 rano do mieszkania Dody zapukała policja. Zatrzymanie miało związek z zarzutami ze strony jej byłego narzeczonego - Emila Haidara. Cała sprawa szybko stała się numerem 1 w polskich mediach. Narosło wokół niej wiele plotek i niedomówień, które sama zainteresowana starała się wyprostować w rozmowie z WP.
Postawienie tezy, że mam podwójne życie i między byciem piosenkarką jestem jeszcze szefową mafii polsko-ukraińskiej jest dla mnie tak abstrakcyjne, że nie jestem się w stanie do tego odnieść (...) Nie mam nic na sumieniu i śpię spokojnie - stwierdziła Doda.
Plotkowano też, że Doda kazała czekać funkcjonariuszom pod swoimi drzwiami aż dwie godziny. Co ciekawe, Doda wcale nie zaprzeczyła takiemu scenariuszowi.
Nie wiem, o której im otworzyłam. Raz - że spałam, dwa - że jestem artystką i raczej chodzę późno spać i dla mnie to jest środek nocy. Nie kontrolowałam tego zapiskami w kalendarzu, ale faktycznie pierwsze, co zrobiłam, gdy się obudziłam, to otworzyłam im drzwi - wyjaśniła Doda.
Jak przekonuje Doda wszystko odbyło się w całkowicie bezkonfliktowej atmosferze. Po złożeniu wyjaśnień w prokuraturze i opłaceniu kaucji, piosenkarka wyszła na wolność - w całkowicie nowej stylizacji, którą zawiózł jej Emil Stępień.
Ubrałam się jak człowiek i poszłam na kolejne spotkania. To nie jest takie śmiertelnie emocjonalnie zatrważające, żebym miała wyjść otulona w lnianą szmatę, trzęsąc się płacząc i rzucając na ziemię. Podchodzę do tego z dystansem. Nie dam się sprowokować.
Konflikt Dody z Emilem Haidarem ciągnie się od samego końca ich związku. Miesiąc po rozstaniu piosenkarka dostała pierwszy pozew. Jej zdaniem, medialna nagonka jest prowokowana przez jej eks oraz jego prawnika Romana Giertycha.
Mam wrażenie, że to nie gazety napisały, lecz zacietrzewiony, sfokusowany od dwóch lat ziejący nienawiścią, na zmianę z moim byłym, prawnik, który podsyła im te błędne informacje, z premedytacją wprowadza ich w błąd, żeby oni z premedytacją wprowadzali ludzi w błąd, żeby była dziwna nagonka na mnie. Nie. Nie złamałam żadnego zakazu prokuratury.
Zdaniem Dody Haidar tylko tak może w jakikolwiek sposób ją zranić, stąd kolejne sądowe rozprawy.
Artystce zabiera to, co najcenniejsze - wolną głowę, tworzyć nową płytę, dzielić się z fanami pozytywną energią. Nie może mi zabrać nic innego tylko radość z wykonywania zawodu, czas i zdrowie.
Doda nie pozostaje jednak Haidarowi dłużna. Pozwem odpowiada na pozew, a ostatnio w social mediach atakowała otwarcie zarówno jego zachowanie, jak i pochodzenie (Haidar ma syryjskie korzenie).
Pojawiło się kilka głosów, że jestem rasistką, a ja rasistką nie jestem i nigdy nie byłam. Sam fakt, że zakochałam się i oddałam całe swoje serce mężczyźnie arabskiego pochodzenia świadczy, że jestem na przekór wszelkim uprzedzeniom. (...) Bagatelizowałam ostrzeżenia od kobiet, które mówiły mi, że oni po rozstaniu zamieniają życie w piekło. Ta tragedia nie spowodowała, że stałam się rasistką, ale potwierdziła regułę i uprzedziła mnie - delikatnie mówiąc. Mając wśród swoich fanów tysiące kobiet, mam obowiązek też je ostrzec. To jest ważne. Nie chcę, aby ktokolwiek przeżył to, co ja.
ZI
Komentarze (0)
Pierwszy wywiad Dody po zatrzymaniu. Atakuje Haidara i Giertycha: Z premedytacją wprowadzają ludzi w błąd
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy - napisz pierwszy z nich!