Zaczęło się dość niewinnie - nauka rodzimego marokańskiego tańca, zwanego gnawą, okazała się dla uczestników VI-tej edycji YCD świetną zabawą. Jeszcze lepszą jednak była... breakdance'owa walka stoczona z marokańskimi b-boy'ami. Nie ulega wątpliwości, że polscy tancerze zasłużyli sobie tam na szacunek ludzi ulicy ;) A Edyta przywiezie do domu piękne wspomnienia.
Ale tancerze chwilę później musieli już przenieść się na salę i pokazać, na co ich stać. I tak salsa-killer, Brain Van Der Kust, bardzo szybko wyeliminował Nadię, tancerkę z klubu nocnego - nie poradziła sobie z podstawowymi krokami tego tańca. Edyta natomiast wylała na jego sali pierwsze łzy. Jego największą aprobatę zyskali Alisa i 16-letni Darek. Ta dwójka wykazywała się zresztą najpotężniejszą dawką energii na wszystkich salach. Big Wave po warsztatach z krumpu wyciskał pot z włosów Alisy ("To jest właśnie praca!"), a entuzjazmu Darka nie dało się nie zauważyć. Salsa-killer powiedział o nim: "To jest prawdziwy talent".
Sebastian, którego znamy z poprzedniej edycji, odrobinę zawodził... Na szczęście szybko odżył na warsztatach z Luciano Di Natale. Ale kto by nie odżył na tak czarodziejskich zajęciach ;) Chyba tylko ktoś naprawdę mocno zestresowany. Czyli... faworyt Kingi Rusin - Marcos. Nie poradził sobie na salsie, nie dał rady z jazzem. Odesłano go do domu. Edycie również nie dano szansy w tej edycji. Kotek trzyma jednak kciuki za następne :)
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!